Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Manitou. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Manitou. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 maja 2016

Kultowy Manitou

Manitou to była pierwsza książka Grahama Mastertona, którą przeczytałem. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie i po skończeniu lektury zacząłem ją na nowo. To było w 1989 kiedy w Polsce rozpoczął się wielki boom wydawniczy. 

Niewiele pewnie osób pamięta, że przed 1989 niewiele wydawało się horrorów w Polsce. Wydawnictwo Amber więc trafił w punkt - rynek został zalany horrorami. Nie tylko Amber ale i wiele innych wydawnictw zaczęło wypuszczać na rynek setki tytułów. Większość z nich nie była warta czytania, ale pamiętam, że kupowałem i czytałem wszystkie. Byłem wtedy na studiach i miałem sporo czasu do czytania. 

środa, 10 listopada 2010

Duch ognia: Masterton coraz słabszy

Czytając kolejne książki Grahama Mastertona zastanawiam się kiedy sobie odpuszczę następną. Duch ognia nie jest najgorszy, ale w porównaniami z innymi powieściami grozy bardzo słaby.

Pierwszy razy zetknąłem się z Mastertonem kilkanaście lat temu gdy w Polsce pojawiła się jego pierwsza powieść Manitou. Pamiętam, że tę i kolejne czytało się jednym tchem. Ale świat poszedł jednak do przodu. A brytyjski pisarz chyba nie... Tym razem opowiada o ofiarach pożarów, które usiłują wrócić na ziemię. Czoła stawia im inspektor pożarowa Ruth Cutter i córka Amelia. Naprzeciw nim staje Wstrętny Chłopak i jego trzej kompanii w białych maskach... Jeżeli nie jesteście fanatykami Mastertona możecie spokojnie sobie tę książkę odpuścić...

piątek, 7 grudnia 2007

Czachopismo, czyli co dobrego to oni!

Czachopismo. Jedyny w Polsce periodyk dotyczący tylko grozy czy horroru, jak kto woli. Magazyn staje się za życia kultowy. Przynajmniej we Wrocławiu kupienie go przypomina prawdziwe poszukiwania.

Pierwszy raz o Czachopiśmie dowiedziałem się podczas Festiwalu Horrorów we Wrocławiu. Okazało się, że nigdy wcześniej nieznane mi pismo jest jednym z patronów. Zaraz następnego dnia rozpocząłem poszukiwania. Bezskutecznie. Po pewnym czasie udało mi się z przeceny kupić pierwszy numer. Drugiego nigdy nie znalazłem. Na trzeci czatowałem. Cóż z tego jak w moim kiosku rozszedł się jak świeże bułeczki. Pani powiedział – pięć było – ostatni poszedł pół godziny temu. Cholera – pomyślałem.

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga