Nie miałem wcześniej okazji oglądać "Opętania" (Possession Francja, RFN 1981). Tymczasem kilka dni temu, dzięki polskiej premierze kinowej, po ponad 30 latach, udało się obejrzeć ten film na duży ekranie. Zrobił niesamowite wrażenie. To jedyny film anglojęzyczny Andrzeja Żuławskiego.
Film opowiada o rozpadającym się małżeństwie z małym synkiem. Akcja toczy się w Berlinie Zachodnim w czasie zimnej wojny (zwróćcie na to uwagę, bo film kręcono w 1981 roku w Berlinie Zachodnim, w pobliżu Muru Berlińskiego).
On - Mark (Sam Neill) jest prawdopodobnie agentem jakiś służb, być może szpiegiem, często wyjeżdżający na długo z domu. Ona - Ana (Isabelle Adjani - za swoją rolę zdobyła Złotą Palmę w Cannes, podobno mocno odchorowała tę swoją rolę) pozostaje z dzieckiem w domu. Po jednym z wyjazdów Mark dowiaduje się, że żona ma kochanka - zafascynowanego filozofią Wschodu Niemca - Heinricha (Heinz Bennent). I zdradza go już od roku. Mark nie może się z tym pogodzić. Tymczasem Ana zaczyna popadać w obłęd. A może to nie obłęd, może to opętanie?! Zaczyna robić się coraz bardziej niebezpiecznie... I dziwaczniej, nauczycielka dziecka małżeństwa wygląda niemal identycznie jak Ana... Ona sama spotyka się z jakimś monstrum...Film robi wielkie wrażenie, co pewnie potęguje duży ekran, a Adjani naprawdę gra jakby rzeczywiście była obłąkana. Ten film od początku do końca robi wrażenie brzydkiego. To znaczy, że wszystko tam jest brzydkie, brudne... Nie ma żadnego piękna. Rozpadające się małżeństwo, rozpadająca się osobowość Any, matka jej kochanka akceptująca pozamałżeński związek syna. Ohydne monstrum (zaprojektowane przez Carla Rambaldiego, eksperta od efektów specjalnych, który pracował m.in. przy "Obcym") , to kolejne brzydactwo w tym filmie... Wszystko jakieś dziwaczne, aż trudno się ogląda. Trudno się ogląda ale film wciąga, a po wyjściu z kina przez jakiś czas słyszymy obłąkany krzyk i śmiech Any.
Obłęd to chyba najlepszy film, przez wielu uznawany za kultowy, Andrzeja Żuławskiego znanego też z obrazów: Szamanka, Diabeł, Na srebrnym globie. Nie brakuje w nim elementów gore, co szokowało europejską publiczność po premierze. W Wielkiej Brytanii film w ogóle nie wszedł do kin, w USA został znacznie skrócony.
Ciekawostką jest, że niepokojącą muzykę do tego filmu napisał polski kompozytor Andrzej Korzyński, znany w naszym kraju przede wszystkim z kompozycji do filmów o Panie Kleksie, a także z piosenek "King Bruce Lee karate mistrz" Franka Kimono i hitu disco polo "Mydełka Fa". W ekipie kręcącej ten film znalazł się także polski operator kamery Andrzej J. Jaroszewicz.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !