Z dużym niepokojem i nadzieją czekałem na premierę filmu "Idź pod prąd" (Polska 2024), opowiadającego historię powstania ustrzyckiej kapeli punkowej KSU. Kiedyś (przełom lat 80 i 90.) bardzo lubiłem ten zespół, później wydawał mi się bardzo przaśny i o nim zapomniałem. Teraz nastąpił powrót do przyszłości.
W środowisku punkowym słuchanie KSU to obciach, niestety ich nagrania z ostatnich 20-30 lat nie są dobre, właściwie zespół przestał nagrywać dobrą muzę na początku lat 90. XX wieku. Ale nie można docenić ich dokonań z lat 80. kiedy to granie muzyki punkowej było naprawdę wyzwaniem, a komunistyczne władze zwalczały wszelkie inności, niż te obowiązujące w PRL.
Siczka, który jest głównym bohaterem filmu nie bardzo ma się co chwalić młodością, przebiegającą pod hasłem "no future", "sex and alcohol" a jednym z głównych hitów KSU, nie bez powodu był kawałek "Jabol punk". Wiem, że wówczas tyle się piło, ale czy trzeba tok pokazywać cały czas? Nie mniej jednak mnie oceniać, bo ja punkiem zostałem pod koniec lat 80., kiedy komuna już dogorywała. Chociaż dobrze pamiętam swój pierwszy Jarocin z 1987, kiedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że za chwilę komunizm padnie na ryj.Wracając do filmu Wiesława Palucha, na pewno, jeśli słuchasz/słuchałeś muzyki punkowej to warto zobaczyć. Dobre zdjęcia, muzyka, scenografia. Wszystko jest okej. Warto wybrać się do kina póki jeszcze ten film grają, bo warto wspierać krajowe produkcje, tak by powstawało ich coraz więcej, a wtedy będą też coraz lepsze! I może wreszcie powstanie film o Robercie Brylewskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !