Oczywiście nową Planetę małp wszyscy miłośnicy kina SF znają, ale pytanie - ile osób sięgnęło po tę amerykańską opowieść z 1968 roku. Mimo, że efekty specjalne są w naszych czasach archaiczne, o tyle sam klimat filmu, fabuła robię wielkie wrażenie.
Czasami lubię sięgać po klasykę. Planetę małp (Planet of the Apes USA 1968) pamiętałem z dzieciństwa, pewnie oglądałem ją w telewizji gdzieś w latach 80., a może później na wideo? Trudno mi sobie przypomnieć. Liczne platformy streamingowe dają teraz możliwość sięgnięcia do archiwów kinowych i obejrzenie takich staroci jak ten. I nierzadko okazuje się, że są one lepsze od współczesnych produkcji.
Tak właśnie jest z Planetą Małp, wyreżyserowaną przez Franklina J. Schaffnera, znanego m.in. ze świetnych filmów Papillon i Patton. Opowiada historię wyprawy kosmicznej, która ucieka z Ziemi, zmierzającej ku zagładzie. Twarde lądowanie i zatonięcie ich statku, lecącego setki lat, przeżyło tylko trzech astronautów. Jakże są zaszokowani, gdy okazało się, że planetą rządzą małpy, które traktują ludzi jak niewolników...Przesłanie film robi wrażenie, szczególnie w pierwszej części, kolejne są bardziej wtórne. Małpy, które ludzie traktują w naszej cywilizacji okrutnie, przeprowadzają eksperymenty medyczne, zamykają w klatkach w zoo, tu są władcami ludzi. Jeden z astronautów, by nie mógł potwierdzić, że przyleciał z innej planety, zostaje poddany lobotomii. Inny jest więziony w klatce. Naprawdę dzieje się w tym filmie.
Zdecydowanie warto sięgnąć do Disney Plus po klasykę, nie ograniczać się jedynie do współczesnych produkcji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !