piątek, 27 czerwca 2025

Najbardziej osobista apokalipsa. 28 lat później jako dramat rodzinny

Nie wiem, jak długo jeszcze kino gatunkowe będzie w stanie mówić do mnie tak bezpośrednio. Ale "28 lat później" (28 Years Later Wielka Brytania, USA 2005) mówi. Z krwią, z gniewem, z bólem. Wciąga jak apokaliptyczny sen, który kończy się zbyt późno.

Na tle dwóch poprzednich części – znakomitych 28 dni później i mocnego 28 tygodni później, który recenzowałem swego czasu na Horrorowisku – trzecia część to najbardziej osobista opowieść w całej trylogii. W centrum: relacja syna (Alfie Williams) z matką (Jodie Comer). Matką, u której choroba nowotworowa staje się tykającą bombą – równie śmiertelną jak wirus szaleństwa rozprzestrzeniający się po Wielkiej Brytanii. Ten wątek nie jest metaforą, ale realnym dramatem wpisanym w piekielny krajobraz. I działa. Niszczy od środka.

W pamięć zapada koszmarna monorecytacja chłopaka o butach – prowadzona gdzieś na pograniczu dziecięcego lęku i dorosłej traumy. Te słowa, pozornie chaotyczne, jak z pamiętnika napisanego w piwnicy, rezonują przez cały film. Nie sposób ich zapomnieć. Siedzą mi w głowie do dzisiaj! 

Zakończenie... to jakby ktoś wrzucił Mechaniczną pomarańczę do zardzewiałego blendera razem z końcówką 28 dni później i dodał odrobinę nihilizmu z Threads. Nie zdradzę szczegółów, ale to nie jest zakończenie, po którym wstaje się z fotela od razu. Zostaje w człowieku. Długo.

I muszę powiedzieć jedno: ten film trzeba zobaczyć w kinie. Nie tylko dla obrazu i dźwięku, choć te – jak zwykle w tej serii – stoją na najwyższym poziomie. Ale dla atmosfery. Dla wspólnego przeżywania. Kiedy siedzi się w ciemnej sali i czuje się napięcie tłumu – jakbyśmy wszyscy razem trzymali oddech. Tak mi się nawet wydaje, że ludzie bali się sięgnąć do kartonów po pop corn i kubek ze słodkim, gazowanym napojem...

Danny Boyle wie, co robi. To nie jest film o zombie. To film o nas. I o tym, co nas zabija, zanim jeszcze zdążymy umrzeć. Film nie jest po prostu kolejnym horrorem pandemicznym. To opowieść o dziedziczeniu traum. O dorastaniu w cieniu kataklizmu. I o tym, że niektóre dzieciństwa kończą się szybciej, niż powinny...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !