Nie wiem, czy to miał być manifest satyryczny, czarna komedia o polskich przywarach, czy po prostu kolejna próba upchnięcia jak największej liczby przaśnych żartów w 90 minutach. Ale jeśli rzeczywiście chodziło o kino, to chyba ktoś zgubił sens na etapie pisania scenariusza.
"Zgonu przed weselem" (Polska 2024) to film, który teoretycznie mógłby być ironiczną przypowieścią o naszym społeczeństwie – o tym, co w nas wciąż ksenofobiczne, uprzedzone i zabetonowane w stereotypach. Mógłby, gdyby nie był... właśnie taki jak ci, z których niby się śmieje.
Oto mamy prowincję, gdzie wszystko kręci się wokół alkoholu, przesądów i rodzinnych dramatów. I jasne – mogłoby to działać. Tyle że film nie mówi: "zobaczcie, tacy jesteśmy, czas się zastanowić”. On mówi: "śmiejmy się z tego, bo przecież to śmieszne”. A kiedy co druga scena opiera się na homofobii, rasizmie – i to bez wyraźnego komentarza – trudno uznać to za celowy zabieg. Bardziej wygląda to na odtwórcze papugowanie tego, co najłatwiejsze. Widz niby ma się śmiać, ale coraz częściej łapie się na tym, że coś tu zgrzyta.
Bo ile można żartować z "czarnego zięcia” i "baby, co chce rządzić facetem”, zanim całość przestaje być kinem, a zaczyna przypominać kiepsko zmontowaną galę disco polo?
Obsada robi, co może. Kilku aktorów naprawdę stara się coś z tych dialogów wyciągnąć, ale... nie mają czym grać. Postacie to tekturowe karykatury, rozwój akcji – przewidywalny jak toast w pierwszym akcie. Dialogi brzmią, jakby wyszły spod ręki algorytmu karmionego "M jak miłość” i internetowymi memami z 2010 roku.
Nie wiem, czy twórcy chcieli dać widzowi lustro, czy może tylko podtrzymać przekonanie, że Polacy najlepiej się bawią przy parówce, gorzale i żartach o "ciapatych”.
"Zgonu przed weselem” to film, który nie wie, czy chce być satyrą, farsą czy może pastiszem. Wychodzi z tego pastisz samego siebie – pełen hałasu, schematów i momentów, które bardziej żenują niż bawią. A może i dobrze, że niektóre z nich żenują – może to znak, że już trochę dojrzeliśmy jako publiczność?
Bo jeśli śmiech to zdrowie, to po tym seansie widz czuje się raczej... przeziębiony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !