niedziela, 16 listopada 2025

Katastrofa, która nadal boli – "Heweliusz”

Są seriale, które budują napięcie powoli, nieśpiesznie, jakby bały się własnej tematyki. I są takie, które od pierwszych minut wciągają i mówią: "Patrz uważnie, bo będzie bolało”. Serial wyprodukowany przez Netflix "Heweliusz” (Polska 2025) zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii.

Kiedy Netflix zdecydował się na nakręcenie serialu o jednej z najbardziej tajemniczych katastrof w polskiej historii, spodziewałem się dobrej produkcji, solidnej, ale jednak typowego dla tej platformy. Tymczasem dostałem serial, który uderza w odbiorcę jak fala sztormowa — chłodna, ciężka i niemożliwa do zignorowania.
To, co od razu robi wrażenie, to zdjęcia. Wydaje nam się, że widzimy Bałtyk, który nie tylko jest tu tłem, ale żywym bohaterem: mrocznym, kapryśnym, nieprzewidywalnym. Muzyka i dźwięk trzymają ten sam poziom - nie próbują grać na tanich emocjach, tylko je uwalniają. Każdy szum, każdy skrzyp, każde echo staje się tu częścią opowieści. W serialach opartych na faktach często bywa z tym różnie, ale tu realizatorzy dźwięku zrobili robotę, którą trudno przecenić.

Aktorstwo? Jedno z najlepszych w polskich produkcjach ostatnich lat. Bez przerysowania, bez celebryckiej maniery. Prawdziwe, szorstkie, ludzkie. Widać, że twórcy rozumieli wagę historii, jaką opowiadają - i zagrali ją z takim ciężarem, na jaki zasługiwała. No może Borys Szyc, nie pasował mi do roli kapitana promu. 

Scenografia i rekonstrukcja świata początku lat 90. również robią swoje. Nic nie odstawało, nic nie wybijało widza z rytmu. Wszystko było na swoim miejscu, a to rzadkość, kiedy gra się z materiałem historycznym o takiej skali. Oczywiście były drobne wpadki, ale gdzie ich nie ma...

 "Heweliusz” w reżyserii Jana Holoubka zostawia człowieka w takim stanie, w jakim zostawia morze po sztormie: niby wszystko stoi, gdzie stało, a jednak czujesz, że coś się przesunęło. Że jakieś pytania wróciły. Że coś w środku zaczęło szukać odpowiedzi.

I właśnie dlatego warto -  naprawdę warto - po seansie sięgnąć po coś, co tę historię pogłębia i porządkuje. Polskie Radio wypuściło właśnie znakomity podcast śledczy "Heweliusz. Prawdziwa historia” autorstwa Romana Czejarka. To materiał, który nie tylko uzupełnia serial, ale stawia go w szerszym kontekście, dokładając fakty, rozmowy i wątki, których telewizyjna narracja nie była w stanie pomieścić.

Jeśli serial jest obrazem, podcast jest jego dźwiękowym kontrplanem — razem tworzą historię kompletną, ważną i nadal przejmującą.

 

 "Heweliusz” to jedna z tych produkcji, które zostają z widzem na długo. I dobrze — o takich historiach nie powinno się zapominać.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !