"Koszmar w domu wiedźmy” to kolejny dobry film z serii Mistrzowie Horroru. Jego autorem jest Stuart Gordon, reżyser słynnego "Reanimatora”, który po raz kolejny korzysta z twórczości mistrza HP Lovecrafta.
Film opowiada o Walterze Gilmanie - studencie, który wprowadza się do taniego hotelu (robiące wrażenie ponure domostwo). Jeden z lokatorów – o polsko brzmiącym nazwisku Masurewicz – ostrzega go przed niebezpieczeństwem.
Ma je zwiastować szczur o ludzkiej twarzy. I rzeczywiście kilkanaście minut później pojawia się szczur - Brązowy Jenkin (poczytajcie o nim na portalu Horror Online), a niedługo później wiedźma! Chcą oni złożenia w ofierze dziecka, które mieszka z matką po sąsiedzku. Nasz student postanawia ratować oboje. Przypadkiem czyta zakazaną księgę – Necronomicon! Jak się skończy film tym razem nie ujawnię. Ale ogląda się bardzo przyjemnie!
3/5 Kostuchy
Dreams in the Witch-House USA 2005
52 min.
Reż. Stuart Gordon
Film opowiada o Walterze Gilmanie - studencie, który wprowadza się do taniego hotelu (robiące wrażenie ponure domostwo). Jeden z lokatorów – o polsko brzmiącym nazwisku Masurewicz – ostrzega go przed niebezpieczeństwem.
Ma je zwiastować szczur o ludzkiej twarzy. I rzeczywiście kilkanaście minut później pojawia się szczur - Brązowy Jenkin (poczytajcie o nim na portalu Horror Online), a niedługo później wiedźma! Chcą oni złożenia w ofierze dziecka, które mieszka z matką po sąsiedzku. Nasz student postanawia ratować oboje. Przypadkiem czyta zakazaną księgę – Necronomicon! Jak się skończy film tym razem nie ujawnię. Ale ogląda się bardzo przyjemnie!
3/5 Kostuchy
Dreams in the Witch-House USA 2005
52 min.
Reż. Stuart Gordon
scenariusz: Stuart Gordon, Dennis Paoli
Zaskoczony? H.P.L., pisząc "Sny w domu wiedźmy", dobrze odrobił pracę domową- pojawia się tam nie tylko "Joe" Mazurewicz, ale i ksiądz Stanisław Iwanicki, i niejaki Dąbrowski (pisany, co prawda, przez "om"), a co do dziecka, które wybrała sobie stara Keziah Mason, zwie się ono Ladislas (czyli Władysław) Wołejko, syn Anastazji. Ciekawe czy coś z tego swojskiego klimatu ostało się w filmie... i jak się ma do tego niejaki Masterton ze stworzoną przez siebie postacią Węgra o nazwisku Panow (!), który to Madziar zaprasza narratora jednej z powieści G. M. na "borscht" (!!)- zdaje się, że to miał być barszcz... aż się macki pod nosem od czytania takich głupot plączą... Lovecraft może i był po trosze grafomanem, ale takich lapsusów nie popełniał!:)
OdpowiedzUsuń