Długo zabierałem się do przeczytania tej książki. Ponad 600 stron opowieści różnych osób lekko przerażało. Ale po obejrzeniu filmu CBGB (czytaj recenzję) postanowiłem się zabrać za książkę Please kill me (Wydawnictwo Czarne 2018), którą napisali: Legs McNeil i Gillian McCain. I ciężko się czytało...
W książce wypowiada się masa postaci, tych słynnych, które przeszły do historii nie tylko punka, ale też muzyki w ogóle, że wymienię chociażby Iggy Popa, Lou Reeda, muzyków Ramones, Nico czy Patti Smith, ale też wiele osób, które, gdyby nie ta książka, pozostałyby anonimowe. To historia o tym jak powstawała muzyka i ruch punk przede wszystkim w Nowym Jorku, ale także w innych regionach USA.
Zaglądamy także na Wyspy Brytyjskie, by poznać historie Clash, Sex Pistols czy Malcolma McLarena. Poznajemy wszystkie szczegóły od podszewki, od bohaterów tych zdarzeń i ich świadków. I to jest właśnie w tej książce najgorsze. Trudno po jej przeczytaniu zachować szacunek dla jakiejkolwiek z tych postaci. Baa, nie tylko szacunek, ale nawet odrobinę sympatii. Bo jak czytasz przez kilkaset stron o ćpaniu, piciu, seksie wszystkich ze wszystkimi (najpopularniejsza damsko męska i męsko - męska propozycja towarzyska w tej książce to "zrobić ci laskę?"). Tak rodziły się najważniejsze zespoły nowojorskiej sceny punkowej - Blondie, Stooges, Ramones, Television, The Dead Boys czy New Jork Dolls. Czytałem opinię osób, którym się ta książka podobała, okej, ale nie każdemu musi!Jest też oczywiście mnóstwo świetnych anegdot, chociażby o pierwszym spotkaniu Ramones z Clash, czy przygodach w USA McLarena. Ale głównie ze stron książki wylewa się ściek...
Niemniej to bardzo ważna książka dla fanów nowojorskiej sceny, dla osób zainteresowanych historią punka i gatunków zbliżonych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !