Ten film mocno mnie rozczarował. Co nie znaczy, że jest słaby. Raczej ja miałem większe wobec niego oczekiwania...
Oryginału z 1951 roku niestety nie wiedziałem, ale podobno jest zdecydowanie lepszy. Oczywiście o ile chodzi o fabułę, bo możliwości technicznych twórców filmów nie ma, co porównywać. Szykując się na nową wersję filmu oczekiwałem czegoś między Pojutrze a Wojną Światów. Tylko bez pozytywnego zakończenia. Najbardziej irytuje chyba w tym filmie jego naiwność. Idea, co prawda jest jak najbardziej słuszna. Trudno zaprzeczyć tezie, że ludzie niszczą Ziemię i kto wie, może nawet zakończy się to jej zagładą.
Na pewno pozwalają na to zgromadzone arsenały broni jądrowej. No, ale wracając do filmu. Na ziemi pojawia się tajemniczy wysłannik innych planet (Klaatu - w tej roli świetny Keanu Reeves). Ma sprawdzić czy Ziemianie są zdolni zmienić się czy zagrażają planecie, której ocalenia chcą inne Cywilizacje. Oczywiście Amerykanie jak to Amerykanie atakują, czym tylko mogą. Bezskutecznie. Przekonać Klaatu mogą tylko Helen Benson (Jennifer Connelly znana nam m.in. z Dark Water Fatum i Hulka) i noblista profesor Bernhardt (o dziwo w tej roli John Cleese). Udaje się im to częściowo. Chyba większość z Was zna zakończenie tego filmu, więc wiele nie zdradzę. Niesamowite wrażenie robią sceny jak na Ziemi gasną wszystkie światła, przestają działać wszystkie urządzenia, nawet zegarki... Ziemia zatrzymuje się. Swoją drogą z tego pomysłu skorzystano już w filmie Ucieczka z Los Angeles, gdzie w ostatniej scenie Snake Plissken (świetny Kurt Russell) wyłącza elektryczność...
Reasumując na pewno warto obejrzeć film Scotta Derricksona - twórcy Egzorcyzmów Emily Rose i Hellraisera Wrota Piekieł. I to w kinie, w telewizji nie zrobi takiego wrażenia, a niektóre sceny są naprawdę świetne!
The Day the Earth Stood Still USA 2008
103 min.
reżyseria: Scott Derrickson
scenariusz: David Scrapa
obsada: Keanu Reves, Jennifer Connelly, John Cleese, Kathy Bates, Jaden Smith, John Hamm
Oryginału z 1951 roku niestety nie wiedziałem, ale podobno jest zdecydowanie lepszy. Oczywiście o ile chodzi o fabułę, bo możliwości technicznych twórców filmów nie ma, co porównywać. Szykując się na nową wersję filmu oczekiwałem czegoś między Pojutrze a Wojną Światów. Tylko bez pozytywnego zakończenia. Najbardziej irytuje chyba w tym filmie jego naiwność. Idea, co prawda jest jak najbardziej słuszna. Trudno zaprzeczyć tezie, że ludzie niszczą Ziemię i kto wie, może nawet zakończy się to jej zagładą.
Na pewno pozwalają na to zgromadzone arsenały broni jądrowej. No, ale wracając do filmu. Na ziemi pojawia się tajemniczy wysłannik innych planet (Klaatu - w tej roli świetny Keanu Reeves). Ma sprawdzić czy Ziemianie są zdolni zmienić się czy zagrażają planecie, której ocalenia chcą inne Cywilizacje. Oczywiście Amerykanie jak to Amerykanie atakują, czym tylko mogą. Bezskutecznie. Przekonać Klaatu mogą tylko Helen Benson (Jennifer Connelly znana nam m.in. z Dark Water Fatum i Hulka) i noblista profesor Bernhardt (o dziwo w tej roli John Cleese). Udaje się im to częściowo. Chyba większość z Was zna zakończenie tego filmu, więc wiele nie zdradzę. Niesamowite wrażenie robią sceny jak na Ziemi gasną wszystkie światła, przestają działać wszystkie urządzenia, nawet zegarki... Ziemia zatrzymuje się. Swoją drogą z tego pomysłu skorzystano już w filmie Ucieczka z Los Angeles, gdzie w ostatniej scenie Snake Plissken (świetny Kurt Russell) wyłącza elektryczność...
Reasumując na pewno warto obejrzeć film Scotta Derricksona - twórcy Egzorcyzmów Emily Rose i Hellraisera Wrota Piekieł. I to w kinie, w telewizji nie zrobi takiego wrażenia, a niektóre sceny są naprawdę świetne!
The Day the Earth Stood Still USA 2008
103 min.
reżyseria: Scott Derrickson
scenariusz: David Scrapa
obsada: Keanu Reves, Jennifer Connelly, John Cleese, Kathy Bates, Jaden Smith, John Hamm
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń