Resident Evil to dla mnie kultowa seria filmowa (w grę nie grałem). Nie uważam, żeby była zbyt wartościowa ale filmy z Millą Jovovich w roli głównej oglądałem zawsze z wielką przyjemnością. Niestety Resident Evil: Witajcie w Raccoon City (Resident Evil: Welcome to Raccoon City Niemcy, USA 2021) wydaje mi się kompletnie niepotrzebną nową wersją. Szkoda czasu...
Chociaż może jakby to był film o zupełnie innym tytule, nie nawiązującym do kultowej gry i serii filmów to nie podchodziłbym do niego tak krytycznie. Bo historia wcale nie jest taka zła.
Akcja toczy się w opustoszałym amerykańskim miasteczku Raccoon City, w którym siedzibę kiedyś miał koncern Umbrella Corporation. Miasto ma zostać zniszczone, o czym dowiaduje się jako jeden z niewielu pewien policjant. Tymczasem miasteczko zostaje zaatakowane przez jakieś demony. Co się dzieje? Dlaczego miejscowi "naukowcy" eksperymentowali z bliźniakami? Grupka bohaterów walczy o przetrwanie...Czemu nie spodobał mi się film Johannesa Robertsa (Nieznajomi: Ofiarowanie, Podwodna pułapka, Podwodna pułapka 2, Po tamtej stronie drzwi, Ziemia potępionych, Wyprawa po śmierć, Hellbredeer, Łowcy dusz, Storage 24)? Może dlatego, że zabrakło w nim Milli Jovovich, a może dlatego, że już miałem przesyt serii Resident Evil? Mimo, że oglądałem je z przyjemnością, to niestety ich poziom był coraz niższy. I teraz z nadzieją podchodziłem do nowej wersji, opartej, jak czytam na dwóch grach. Niestety rozczarowałem się. Nie ma też się co zbytnio rozpisywać. W końcu to jeden z setek tysięcy filmów, o których za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał. Tak jak ja już zapominam...
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !