sobota, 6 września 2025

Heavy Metal – animowana antologia, która dziś bardziej męczy niż wciąga

Są takie seanse w warszawskim Iluzjonie, które dają więcej pytań niż satysfakcji. Kilka dni temu zobaczyłem Heavy Metal – animowaną antologię (USA, Kanada 1981), reklamowaną swego czasu jako "przełomowy film dla dorosłych”. I muszę przyznać: zamiast wielkich emocji miałem raczej mieszane uczucia.

Film składa się z kilku luźno powiązanych nowelek, których spoiwem jest zielona kula Lok-Nar – symbol wszechobecnego zła. W teorii miała to być podróż przez różne światy science fiction i fantasy, z elementami erotyki, przemocy i czarnego humoru. W praktyce: wyszła trochę chaotyczna składanka, w której narracja szybko się rozmywa. Głównym producentem i inicjatorem projektu był Ivan Reitman (Pogromcy duchów).

Największą siłą Heavy Metal miała być animacja – ręcznie rysowana, inspirowana estetyką magazynu "Heavy Metal”, pełna nagich ciał, kosmicznych pejzaży i karykaturalnie brutalnych scen. Po ponad 40 latach widać tu zarówno urok retro, jak i… toporność. Tam, gdzie twórcy chcieli być "odważni” i "dorosli”, dziś widać raczej pulpowe klisze i natrętną eksploatację erotyki, która starzeje się wyjątkowo źle.

Oglądając film w kinie, miałem wrażenie, że muzyka broni całość bardziej niż obraz. Soundtrack z Black Sabbath, Blue Öyster Cult czy Journey to największy atut tej produkcji – i pewnie dla wielu jedyny powód, by dziś do niej wracać. Ale to za mało, by utrzymać uwagę widza na dłużej niż kilkanaście minut.

Może problem leży w tym, że Heavy Metal to kino swoich czasów – przeznaczone dla widzów spragnionych erotyki i przemocy podanej w formie "zakazanego komiksu”. W latach 80. działało to jak magnes. Dziś, oglądane na dużym ekranie, bardziej nuży niż fascynuje.

Nie mogę powiedzieć, że seans w Iluzjonie był stratą czasu – zawsze warto zobaczyć coś, co kiedyś miało status kultowy. Zwłaszcza, że przyszło sporo ludzi, a dobry wstęp wygłosiła Monika Stolat. Ale dla mnie to przykład filmu, który zestarzał się źle. Może broni się jako dokument epoki, ale już nie jako dobre kino.

Film wyświetlono w cyklu "Midnight Movies". 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !