Powiem szczerze – szłam na ten film z ogromną ciekawością. Cenię sobie wariactwo Von Triera, a odkąd zobaczyłam Dogville (2003) również jego spojrzenie na relacje społeczne :-). Do tego dochodzi niebanalna gra kamery, fantastyczne zdjęcia, które zawsze są udziałem filmów Duńczyka, oraz trochę taka przewrotna kompozycja scenariuszy. No i nie można zapominać jeszcze o jednym, w dobie królującego kina stylu „zerowego” na amerykańską modłę, filmy Larsa zawsze są czymś innym, czymś niepokojącym; zostają na długo w głowie.
Antychryst też zapewne zostanie na długo w mojej głowie. A to z powodu pustego śmiechu, jaki ogarnął mnie po wyjściu z kina. Pornograficzny horror? Nie, bo za mało w tym filmie i pornografii i horroru. Szokująca adaptacja podań o czarownicach?
Nie, bo historia jest poprowadzona na poziomie stron popularno-naukowych, jakich mnóstwo w sieci. Traktat o kobietach i mężczyznach? Nie, bo zbyt sztampowe są to sytuacje pokazane w Antychryście, żeby chcieć o tym mówić. Epopeja mizogina? Nie, bo co mamy w zamian? Bohater grany przez świetnego aktora, jakim jest Willem Dafoe (Wielki mur, Asystent wampira, Świt, Spiderman 1-3, Cień wampira, Zagadka Nieśmiertelności, 4:44 Ostatni dzień na ziemi, Odd Thomas: Pogromca zła, American Psycho, Aquaman) w niczym nie zaskakuje, ani nie pokazuje swojej lepszości względem głównej bohaterki (w tej roli zaskakująca Charlotte Gainsbourg). Co to jest? Kocopał zrealizowany przez świetnego reżysera na dużym odjeździe? Też nie, bo jak sam Von Trier mówi, nie ma ten film nic wspólnego z narkotykami, a jeśli już to z depresją.
Nie wiem – nawet w skrajnym dole i na totalnym niżu hormonalnym nie wyobrażam sobie abym swojemu partnerowi/mężowi chciała przewiercić piszczele oraz zrobić jeszcze parę innych szokujących sado-masochizmem sprawek. Z tego, co wiem, no nawet moje najbardziej zdesperowane i znerwicowane koleżanki – też nie:-). Więc, o co chodzi? Że złą żonę-czarownicę należy zadusić i spalić wzorem legendarnych trybunałów sądzących oskarżone o czary. O prozaiczne stwierdzenie, że natura jest Kościołem Szatana. Czy o to, że utrata dziecka (punkt wyjściowy) prowadzi do mrocznej tragedii? Tak czy inaczej, z całą pewnością Von Trier przejdzie do historii kina, jako ten, który w tzw. oficjalnym kinie pokazał scenę z własnoręcznym wycinaniem sobie waginy. Cóż poza tym?
Jest kilka pięknych ujęć i zdjęć, jest kawałek wysublimowanej muzyki, a to porusza. Ale jest też pół-rozkładający się żywy lis, który mówi (animacja): chaos króluje!
I niestety to ten lis wywołał we mnie ten pusty śmiech. Może też jeszcze dedykacja, że obraz pod tytułem Antychryst został zadedykowany Andriejowi Takowskiemu. Ta, to już jest duży odjazd :-)
Pat
Antichrist Dania 2009
scenariusz: Lars von Trier, Anders Thomas Jensen
obsada: Willem Dafoe, Charlotte Gainsbourg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własną odpowiedzialność. Ja za to nie odpowiadam. Ale jeżeli zamierzasz kogoś obrażać idź gdzieś indziej !