środa, 1 maja 2019

Sztuka kochania czyli horror rodem z PRL

Ponieważ mam już swoje lata, to książka "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej była mi dobrze znana. Ale nigdy nie zastanawiałem się czy autorka miała jakieś problemy z jej wydaniem. Po obejrzeniu filmu "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" (Polska 2017) wszystko już bardzo dobrze wiem. 

Jakoś do tej pory nie było okazji żeby zobaczyć film Marii Sadowskiej, do którego scenariusz napisał Krzysztof Rak. Ale ponieważ pojawił się na Netflixie to trudno było nie skorzystać. Mylą się Ci, którzy myślą, że to opowieść o wydawaniu tego słynnego poradnika seksuologicznego Wisłockiej (Magdalena Boczarska - Pakt), chociaż znaczna część filmu poświęcona jest temu tematowi.
Stanowczy opór partyjnych dygnitarzy niższego i wyższego szczebla, nadętych hipokrytów, którzy myślą tylko o swoich przyjemnościach, kobiety traktując jako pomoc dla własnego orgazmu, nie chce się zgodzić na wydanie poradnika właśnie dla pań. Mimo nacisku naprawdę wielu kobiet przez wiele lat ekipa partyjna torpeduje starania wydawnictwa, które chce opublikować książkę. Nie pomaga nawet rozmowa z kościelnym hierarchą. Nie pomaga też trudny charakter Michaliny, która dodatkowo ma nieszczęśliwy trójkąt na koncie, kiedy to dla dobra męża Stanisława (Piotr Adamczyk), z którym seks nie sprawia jej przyjemności, zgadza się by mężczyzna utrzymywał intymne kontakty z jej przyjaciółką Wandą (Justyna Wasilewska). I na dodatek obie kobiety jednocześnie rodzą dzieci Stanisława, a wychowują je jako dzieci Michaliny. Sami widzicie. Dosyć to mocno skomplikowane. A do tego jeszcze dochodzi romans Wisłockiej z żonatym Jurkiem (Eryk Lubos - Ślepnąc od świateł, 1983, Pod mocnym Aniołem), marynarzem, który rzucił morze.
A wszystko to w ponurych realiach komunistycznej Polski, która nie była, jak by chcieli niektórzy pamiętać, fajnym krajem. Koniecznie zobaczcie bo naprawdę warto!  


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga