sobota, 10 lutego 2018

Totem. Jeden z tych filmów, do których trudno wymyślić sensowny tytuł recenzji

No wiem, że poszedłem na łatwiznę i powinienem wymyślić atrakcyjny tytuł, który ściągnie kliki, będzie pod SEO, a jeszcze dodatkowo będzie adekwatny co do treści i tytułu filmu. Po kilku dniach od obejrzenia filmu Totem (USA 2017) nie wiem dlaczego na taki tytuł zdecydowali się twórcy.


Okej, przejdźmy do rzeczy. Jest film, horror. Nawet czasami przechodzą ciary. Jest fabuła, jest i tytuł. W filmie jest nawet wyjaśnione dlaczego taki tytuł. Ale co zrobić jak ten tytuł nie przekonywuje? Wiem, wiem. Trochę uciekam od treści i oceny filmu. Ale tym razem mnie to zaintrygowało i to mocno.

Mamy rodzinę - młoda kobieta Kellie (Kerris Dorsey - coś jest w tej aktorce 8-)), jej siostra Abby (Lia McHugh) i ich ojciec James (James Tupper). Mieszkają sami bo matka dziewczynek nie żyje. Kellie próbuje ją zastąpić. Jednak pewnego dnia do domu wprowadza się nowa przyjaciółka Jamesa - Robin (Ahna O'Reilly). Zbiega się to z natężeniem dziwnych (paranormalnych?) zjawisk w domu rodziny. Pojawia się duch, szybko okazuje się, że to duch matki dziewczynek. Czego jednak chce? Zemsty? Chce kogoś ochronić? Nie podoba mu się nowa lokatorka. 3/4 filmu to bardzo przeciętny horror z całkiem niezłym zakończeniem. Jednak z czystym sumieniem recenzenta, nie poleciłbym...

Reżyserem filmu jest Marcel Sermiento (Martwa dziewczyna, The ABCs of Death, V/H/S Viral), a scenariusz napisał debiutujący Evan Dickson.


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga