środa, 19 lutego 2020

300: Początek Imperium. Niepotrzebna kontynuacja...

Pamiętam, z jakim zachwytem oglądałem w 2006 pierwszą część 300 - genialną opowieść o bitwie pod Termopilami. Była to wtedy naprawdę rewelacja. Drugiej części - 300: Początek Imperium (300: Rise of an Empire USA 2014) nie zobaczyłem przez sześć lat i widzę, że nie miałem, czego żałować. 

To, co było nowatorskie 14 lat temu, 10 lat później, a już na pewno 16 lat później nie robiło wrażenia. Ot po prostu mamy okazję zobaczyć kolejny komiks przerobiony na film. Oglądamy przygody Temistoklesa (Sullivan Stapleton - Gdy zapada zmrok, Polowanie na czarownice), greckiego przywódcy, który staje do walki z potężną armią Kserksesa (Rodrigo Santoro - 300, Zagubieni).
Oczywiście możemy spodziewać się zwycięstwa Greków, chociaż walka jest nierówna i przewaga nie jest po ich stronie... Co ciekawe jednak twórcy filmu nie opowiadają o jednej bitwie - opowiadają na przykład także wydarzenia sprzed filmu 300. Ale nie wpłynęło to na moją ogólną ocenę filmu. Chociaż może jakbym ten film oglądał w 2014 to zrobiłby na mnie większe wrażenie?

Film wyreżyserował Noam Murro, znany głównie z tego, że miał być, a nie został reżyserem filmów: Ring 2, Szklana pułapka 5 i Aquaman, a scenariusz napisali: Kurt Johnstad (300) i reżyser pierwszej części Zack Snyder (Człowiek ze stali, 300, Świt żywych trupów, Watchman: Strażnicy, Sucker Punch, Batman v Superman, Liga Sprawiedliwości). 

 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga