poniedziałek, 31 grudnia 2018

Pitbull. Niebezpieczne kobiety rozczarowują...

Niestety, jak się kręci co najmniej jeden film rocznie to może się zdarzyć popelina. Tak jest właśnie z Patrykiem Vegą i jego kontynuacją Pitbulla (Pitbull. Niebezpieczne kobiety Polska 2016)...

Bardzo lubię sensacyjne produkcje Vegi. Bardzo mi się podobał Pitbull. Nowe porządki (czytaj recenzję), oczywiście pierwszy Pitbull, Służby specjalne, Kobiety Mafii (czytaj recenzję) czy Botoks (czytaj recenzję). Szykuję się do obejrzenia Plagi Breslau. Ale wracając do niebezpiecznych kobiet. Niestety jest to słaby film... Jest sporo fajnych scen, bardzo dobrych dialogów, ale rażą tym razem wulgaryzmy i ordynarne sceny seksu. Obrzydza nadmierna brutalność.
Kiedy miałem poczucie, że Vega pokazuje sceny i opowiada historię, które naprawdę się wydarzyły to mi to nie przeszkadza. Tym razem jednak odnoszę wrażenie, że niemal wszystko w tym filmie to fikcja. A absurd goni absurd. Chociaż temat przecież bardzo znany - mafia paliwowa, która gigantyczne pieniądze zarabiała na sprowadzaniu do Polski i odbarwianiu oleju napędowego. Do tego jednak dochodzi wiele innych, pobocznych wątków, z którymi reżyser sobie najwyraźniej nie do końca radzi.

Oczywiście mocnego kina sensacyjnego nie brakuje. Film jednak ewidentnie dla pasjonatów twórczości Patryka Vegi, którym sam zresztą jestem. I oglądania jego filmów nie zamierzam odpuszczać 8-)

W filmie oczywiście nie brakuje aktorów, którzy niemal zawsze grają u tego reżysera: Bogusława Lindy, Andrzeja Grabowskiego, Agnieszki Dygant, Piotra Stramowskiego, ale także pojawia się po raz pierwszy Artur Żmijewski.


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga