poniedziałek, 23 listopada 2020

Nie tylko horrorem człowiek żyje: Narodziny gwiazdy

Żona nie lubi horrorów, nie chce ich oglądać, więc na moim blogu zdarzają się recenzje także innych filmów, ale to już zapewne zauważyliście. Ostatni zaproponowała dobry film na piątek - Narodziny gwiazdy (A Star is Born USA 2018). Nie powiem żeby był to relaksujący film... 

Film wyreżyserował debiutujący w tej roli Bradley Cooper (Jestem Bogiem, Przypadek 39, Strażnicy galaktyki, Strażnicy galaktyki 2, Cloverfild Lane 10, Nocny pociąg z mięsem), który też wystąpił w głównej roli starzejącej się gwiazdy muzyki country.

Jack poznaje Ally - występującą w barach dziewczynę o nieprzeciętnym głosie (w tej roli Lady Gaga - Faceci w czerni 3, Sin City - damulka warta grzechu, American Horror Story: Hotel). Zakochuje się w niej i daje jej szanse występu na koncercie swojej grupy. Ally wpada w oko menadżerowi, który proponuje jej kontrakt. Dziewczyna zaczyna robić karierę. Niestety Jack coraz bardziej zaczyna być uzależniony od alkoholu, narkotyków, zaczyna też tracić słuch... Nie może sobie poradzić z tym, że Ally robi karierę wokalistki pop.

Film ogląda się bardzo dobrze, jest dużo emocji, ale niedobrze jest zakładać, że skończy się happy endem. Niestety... Później pozostajesz z rozdziawioną gębą i łzami w oczach. Do tego świetna rola Bradleya Coopera i Lady Gagi (kto by się spodziewał, prawda?). O ile nie dziwi, że ta druga świetnie śpiewa, to budzi jednak zdziwienie, że Cooper sam zdecydował się zaśpiewać wszystkie piosenki. I nawet, ja który nie słucham tego typu muzyki, muszę to przyznać. A jego solówki na gitarze!? Miodzio! Polecam Wam zdecydowanie!



Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga