poniedziałek, 28 marca 2011

Inwazja: Bitwa o Los Angeles. Świetny film

I doczekaliśmy się kolejnego świetnego obrazu SF o inwazji obcych. Bitwę o LA (Battle: Los Angeles USA 2011) trzeba koniecznie zobaczyć. I to koniecznie w kinie.

To jeden z tych filmów, które koniecznie trzeba zobaczyć na duży ekranie. W telewizorze czy komputerze nie zrobi takiego wrażenia. Oczywiście wielu będzie narzekać, że naiwny. Owszem, ale trudno oczekiwać, że film o inwazji obcych na ziemię będzie poważny. A ogląda się naprawdę świetnie, dobry pomysł, świetne zdjęcia, super efekty, trochę emocji, czasami nawet ciarka przejdzie. Taaak. Dobre kino, nieporównywalne z Skyline, który opisywałem w lutym (czytaj tutaj).

Film wyreżyserował Jonathan Liebesman (znany z filmów: Gdy zapada zmrok, Rings, Dead Asleep, Teksańska Masakra piłą mechaniczną: początek, Pokój śmierci), a scenariusz napisał Christopher Bertolini.
Los Angeles wybrali nieprzypadkowo. To właśnie nad tym miastem w lutym 1942 roku zobaczono kilka niezidentyfikowanych pojazdów latających. Czy było to UFO? Nigdy oficjalnie nie zdementowano informacji, że mogły to być statki kosmiczne. Ale też nie potwierdzono 8-) W każdym razie obcy w filmie pojawiają się nagle i atakują bez litości. Czoła stawia im oddział wojska z sierżantem Michaelem Nantzem na czele ( w tej roli Aaron Eckhart znany m.in. z filmów: Kult, Mroczny rycerz). W filmie zobaczyć możemy także: Michelle Rodriguez (Resident Evill, Rasa, BloodRane, Avatar), Cory'ego Hardrict (Powrót żywych trupów 4 i 5, Przeklęta, Driftwood, Hollywood Horror).

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga