sobota, 12 lipca 2025

Kos - świetna opowieść o Kościuszce

Z filmami historycznymi mam tak, że jeśli mnie nie wciągną w pierwszym kwadransie, zaczynam się kręcić jak uczeń na akademii. "Kos” (Polska 2023) też miał ten początek — momenty, gdy czuć było teatralność, nieśpieszną narrację, trochę zbyt literackie dialogi. Ale wystarczyło dać mu chwilę. Bo potem dzieje się coś niezwykłego: historia wybucha, jakby ktoś otworzył prochownię, a kamera – dosłownie i w przenośni – schodzi z piedestału na ziemię. Zaczyna się film z krwi i kości.

Wybrany epizod z życia Tadeusza Kościuszki – przygotowania do insurekcji i dramatyczna walka o dusze polskich chłopów – to strzał w dziesiątkę. Bez biograficznych oczywistości, bez pomników. "Kos” Pawła Maślona to kino niepokorne, momentami brutalne, świadomie brudne. Ma w sobie coś z westernu, coś z moralitetu i coś z… Tarantino na słowiańskiej glebie. Tylko że zamiast zemsty – mamy bunt. I pytanie o prawdę.

O tym zresztą świetnie mówi Bartek Makowski w podcaście "Prawda czasu, prawda ekranu”, analizując, co w "Kosie” jest faktem, a co filmową interpretacją. Ten odcinek to obowiązkowy komentarz do seansu: link do odcinka. Bo "Kos” pyta nie tylko o wolność, ale też o opowieść. Kto ją snuje i dlaczego?

Aktorzy – palce lizać. Jacek Braciak w roli Kościuszki – nieoczywisty, znużony rewolucjonista z traumą i ideą. Bartosz Bielenia i Robert Więckiewicz grają ogniem i cieniem – nie zdradzę szczegółów, ale ich postacie robią wrażenie! Dodatkowy plus: nie są tylko "postaciami historycznymi”. Są ludźmi z krwi i błota.

Muzyka? Celna i nieinwazyjna. Zdjęcia? Piękne i mroczne. Przywodzą na myśl najlepsze sceny z "Wołynia” Smarzowskiego i fragmenty z "Idy” Pawlikowskiego – surowe, zimne, poruszające. Montaż trzyma tempo, zwłaszcza w drugiej połowie, gdy film nabiera rozpędu i nie odpuszcza aż do samego końca.

Na Horrorowisku pisałem już o polskich filmach historycznych, które mają więcej klimatu niż prawdy, ale "Kos” trafia w idealny balans. Jeśli po "Kamieniach na szaniec” czułeś niedosyt, a "Legiony” cię znużyły, "Kos” da ci to, czego szukasz – uczciwe kino historyczne, które nie straszy szkolnym banałem.

To nie tylko film o przeszłości. To mocny głos w sprawie teraźniejszości.

 


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga