niedziela, 24 stycznia 2016

Deathgasm czyli horror dla metali

Co to było za przeżycie! Najpierw grupa metalowców (fanów takiego rodzaju muzyki - metalu) przyzywa demona, a później walczy z nim. Ze zdumienia oglądałem z otwartymi ustami film Deathgasm (Nowa Zelandia 2015) niemal do końca 8-)

Czemu ze zdumieniem? Bo profil facebookowy Horrorshow - jarają mnie horrory umieścił ten film na czwartym miejscu najlepszych horrorów ubiegłego roku! Na szczęście w uzasadnieniu napisał, że to horror-komedia 8-) I tak go potraktowałem!

Krew się leje w tym filmie strumieniami. Nie może być jednak inaczej gdy małoletni metalowiec Brodie (Milo Cawthorne - Blood Punch) trafia do rodziny swojego religijnego wuja Alberta (Colin Moy), a w szkole zaczynają się niemal natychmiast prześladowania, w których przoduje kuzyn Brodiego.
Kiedy więc podczas odwiedzin domu rzekomo nieżyjącej legendy muzyki heavy metalowej Rikki'ego Daggersa (Stephen Ure - znany m.in. z trylogii Hobbita i Władcy pierścienia, Opowieści z Narnii, ale także z Istoty doskonałej), w jego ręce wpada Czarny Hymn, którego zagranie ma pomóc w przywołaniu demonów - wykorzystuje tę szansę grając z szatańskie nuty z kumplami z zespołu metalowego - właśnie Deathgasm. Mieszkańców miasteczka opanowują demony i rozpoczyna się krwawa jatka.  Krew bryzga strumieniami, wnętrzości wypływają, a na litość nie mogą nawet liczyć... penisy zaatakowane kosiarką do trawy. Czyli wszystko to czego miłośnicy gore oczekują - znajdą w tym filmie.

Deathgasm wyreżyserował i scenariusz napisał znany ze współpracy z Peterem Jacksonem (Martwica mózgu, ale i Hobbit i Władca Pierścieni) Jason Howden właściwie debiutujący w roli reżysera. I od razu debiutem, który ma być hołdem dla Petera Jacksona i Sama Raimiego (twórca słynnego Martwego zła). Pytanie co dalej zrobi? Zacznie tworzyć własne horrory, czy dalej będzie kręcił filmy gore, jak jego mistrzowie, ale już jako naśladowca...


1 komentarz:

Na trzeźwo nie warto pisze...

A ja uważam ten film za bardzo przereklamowany i mało zabawny. Byłem raczej zażenowany podczas oglądania i średnio mi przypasił, ale to tylko moje zdanie ;)

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga