"Druga Furioza” (Polska 2025) to film, który udowadnia, że polskie kino akcji nie tylko dogania świat, ale momentami potrafi go zaskoczyć. Choć nie ma już tej siły rażenia, która towarzyszyła pierwszej części, wciąż czuć w nim pasję, techniczne mistrzostwo i prawdziwe emocje. To kino zrobione z rozmachem, z bardzo dobrą realizacją zdjęć i dźwięku – słychać każdy oddech, czuć każdą kroplę potu, widać każdy błysk w oczach bohaterów.
Twórcy nie próbują na siłę powtarzać sukcesu oryginału, tylko rozwijają świat, który już znamy. Bohaterowie są dojrzalsi, bardziej złamani, a ich wybory – mniej oczywiste. Aktorzy grają tak, że trudno oderwać wzrok. To jedna z tych produkcji, w których obsada nie tylko wypełnia role, ale nadaje im wiarygodność i ciężar emocjonalny.
Owszem, momentami "Druga Furioza” traci tempo – szczególnie w drugiej połowie, gdy dramat obyczajowy zaczyna dominować nad energią kina akcji. Ale to cena, jaką warto zapłacić za próbę pogłębienia postaci i emocji. Nie jest to już historia o tym, kto komu "dowali mocniej”, tylko o tym, jak trudno uciec przed własną przeszłością.
Polacy robią coraz lepsze filmy – technicznie dopracowane, z dobrym rytmem i świadomością, że kino to nie tylko scenariusz, ale też obraz, dźwięk, muzyka i emocje. "Druga Furioza” może nie ma efektu "wow” pierwszej części, ale ma coś, co w polskim kinie jest coraz cenniejsze: autentyczność.
To film, po którym wyłącza się telewizor z lekkim niedosytem, ale też z satysfakcją, że to nasze kino – zrobione porządnie, bez kompleksów i z prawdziwym charakterem. I za to m.in. chwała Netflix.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz