wtorek, 8 października 2019

Znakomity! Ten film odpowiada na pytanie dlaczego Joker stał się Jokerem!

Ten film jest po prostu doskonały. Bez wahania na Filmwebie zaznaczę dziesiątkę! Joker zdecydowanie zmienia moje podejście do tej postaci, którą miałem okazję poznać (pomijam komiksy) w Batmanie z 1989 roku. W tę postać wcielił się wówczas Jack Nicholson, a później Heath Ledger w Mrocznym rycerzu z 2008 roku. Jego przeraźliwe wybuchy ataków śmiechu pozostaną na długo w pamięci...

W rolę Jokera w tym filmie, absolutnie genialną, wcielił się Joaquin Phoenix (Gladiator, Osada, Kosmiczny obóz, Znaki).
Brawurowo pokazał studium obłędu - przemianę upośledzonego Arthura Flecka w ponurego, bezlitosnego Jokera. Dokładnie dowiadujemy się dlaczego mężczyzna, który po opuszczeniu zakładu psychiatrycznego, na co dzień odgrywający rolę klauna i padający ofiarą przemocy ulicznej, staje się mordercą. Pomaga mu w tym broń podarowana przez kolegę z pracy.  I nasza sympatia jest po jego stronie. Bo kto weźmie stronę trzech garniturowców z Wall Street, którzy najpierw zaczepiają w metrze samotną kobietę, a później znęcają się nad mężczyzną, przebranym za klauna, który po ciężkim dniu wraca do domu, w którym czeka na niego chora matka. Generalnie film Todda Phillipsa, chyba najbardziej znanego z komediowego cyklu Kac Vegas, znakomicie pokazuje, jak biedni ludzie mogą stanąć przeciwko bogatym. Jak łatwo może wybuchnąć rebelia, a sympatia zwykłych ludzi stanie po stronie zabójcy bogatych. I w filmowym Gotham City nagle tysiące ludzi w maskach klauna zacznie demonstrować, niszczyć i atakować! A zabójca stanie się bohaterem! Miasto pogrążą się w chaosie! A pod koniec filmu pamiętajmy że Arthur szukał tylko miłości, uznania i radości z pracy, walcząc przy tym z chorobą psychiczną. Samotnie, bo lekarka czy raczej urzędniczka, którą odwiedza wydaje się być jego problemami i opowieściami znudzona...


Film naprawdę wgniata w fotel i przytłacza. Ostatni raz czułem się tak oglądając Dom zły (czytaj recenzję). Wyszedłem z kina poruszony tym co zobaczyłem. Czułem się jakbym to wszystko zobaczył na żywo, jakby to nie była fikcja filmowa. Taki film przypomina, że gdzieś tam ludzie walczą o swoje prawa, o godne życie... I, że powinniśmy stanąć po ich stronie i wspierać protesty tych słabszych, którzy nie radzą sobie w życiu, tak jak ci zarabiający duże pieniądze. Właśnie jeden z pobocznych wątków tego filmu pokazuje, jak ośrodek pomocy tym którzy sobie nie radzą, zostaje zamknięty po miasto przestaje dotować jego działalność. A wszystko toczy się w realiach lat 80. XX wieku...

I przy tym wszystkim świetnie pokazane jest nawiązanie do historii Batmana czy raczej Bruce'a Wayne i zabójstwa jego rodziców. Dlaczego giną i kto ich zabija... I jeszcze jedno - świetna rola Roberta de Niro (Brazil, Harry Angel, Frankenstein, Godsend, Red Lights) jako telewizyjnego celebryty Murray'a Franklina.

Nie zastanawiajcie się, jeśli jeszcze nie widzieliście - idźcie koniecznie do kina! 


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga