środa, 23 sierpnia 2023

Mów do mnie. Jeden z najlepszych horrorów 2023?

Kiedy czytasz w internecie, że jakiś film kandyduje do tytułu horroru roku w Polsce, znajomi polecają, zwiastun robi wrażenie, to nic dziwnego, że, jako fan horrorów, postanawiasz wybrać się do kina. Po 3:00 wstałem by zdążyć na samolot, po 9:00 byłem w Warszawie, a przed 20:00 już siedziałem w kinie czekając na seans "Mów do mnie" (Talk to Me Australia, Wielka Brytania 2022). I nie zawiodłem się!

To się jednak rzadko zdarza. Środek tygodnia (ale przyznajmy, że to tania środa w tej sieci), a duża sala kina wypełniona niemal w 3/4. Sam załapałem się na piąty rząd, bo nie bardzo lubię siedzieć obok innych ludzi.

Oczywiście tłumy w kinie na horrorze powodują, że zwiększa się statystycznie liczba osób ładujących w siebie garściami pop corn i głośno gadających. Ale tym razem tak nie było. Wszyscy jedli w ciszy i zamilkli w czasie seansu. I jeszcze jedno - pierwszy raz od dawien dawna, wracając do domu, jak w tramwaju ktoś rozmawiał o obejrzanym właśnie horrorze. Naprawdę to o czymś świadczy! (pozdrawiam pasażerki tramwaju numer 17). 

Ale wracając do filmu. Historia opowiedziana przez debiutujących reżyserów - braci bliźniaków Danny Philippou i Michaela Philippou oraz scenarzystę Billa Hinzmana robi naprawdę duże wrażenie! Historia wydaje się banalna - dwoje młodych ludzi dysponuje ceramiczną ręką, która rzekomo została odcięta medium, które kontaktowało się z duchami z zaświatów. Organizują spotkania, podczas których jeden z ich znajomych łapie za rękę i woła "Mów do mnie", a następnie, widząc ducha, mówi: "Wejdź we mnie", pozwalając mu na wniknięcie w swoje ciało. W tym czasie pozostali uczestnicy spotkania nagrywają całą sytuację telefonami. Chwilowe opętanie traktowane jest, jako narkotykowy haj, a publika pieje z zachwytu. Co prawda już na początku filmu, widzimy krwawe zdarzenie, ale później wydaje się, że cała "zabawa" z chwytaniem ręki niczego złego nie powoduje. Do czasu... Kiedy Mia (Sophie Wilde), młoda dziewczyna, która straciła dwa lata wcześniej matkę, przekracza dozwolone 90 sekund... Ludzie tracą nad "zabawą" kontrolę, a przejmują je duchy... I nie są one przyjazne... Brat przyjaciółki Mi - Jade (Alexandra Jensen), kilkunastoletni Riley (Joe Bird) próbuje się zabić. Mia traci kontakt z rzeczywistością, a samobójczą próbą chłopca zajmuje się policja...

Mroczny klimat, poczucie beznadziei, które właściwie czujemy od samego początku. I jeszcze wszechobecne nagrywanie wszystkiego komórkami... To powoduje, że wciągamy się w oglądanie i z coraz większym niepokojem czekamy na koniec filmu. A powodów do optymizmu nie widać... 

Moja ocena: 7/10




Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga