wtorek, 17 kwietnia 2018

Piraci z Karaibów wracają

Za każdym razem jak pojawia się nowa część Piratów z Karaibów jestem zaskoczony. I za każdym razem muszę przewalczyć w sobie niechęć by film z tego cyklu zobaczyć. I zawsze później jestem pozytywnie zaskoczony. Tak było i w przypadku "Piratów z Karaibów. Zemsty Salazara" (Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales Australia, USA 2017).

Ktoś nie zna Piratów z Karaibów? Nie zna Jacka Sparrowa czyli Wróbla (Johnny Depp - grał m.in. w Koszmarze z ulicy Wiązów, Edwardzie Nożycorękim, Freddy nie żyje, Dziewiątych wrotach, Żonie astronauty, Jeźdźcu bez  głowy, Mrocznych cieniach, Z piekła rodem, cyklu Piraci z Karaibów, Sekretne okno, Sweeney'u Todd)? Depp to jeden z tych aktorów, których trzeba pokochać. Albo znienawidzić. Zależy co kto czuje po obejrzeniu filmów z jego udziałem.


Piraci z Karaibów tradycyjnie wyróżniają się poczuciem humoru, świetną grą (przynajmniej Johna Deppa), bardzo dobrymi efektami specjalnymi. To wszystko powoduje, że film się nie dłuży, ogląda się dobrze, nie schodzi nam uśmiech z twarzy. Tak, tak. Jest naprawdę dobrze!

Tym razem Jack Sparrow stara się uniknąć zemsty ze strony kapitana Salzara (Javier Bardem Mother!) którego kiedyś skazał na pośmiertne życie wieczne. Nic więc dziwnego, że walczący za życia z piratami Salzar usiłuje się zemścić!  Jackowi może pomóc tylko mityczny Trójąb Posejdona! W zdobyciu Trojzęba pomagają mu jego załoga oraz szukający ratunku dla przeklętego ojca Henry Turner (Brenton Thwaites - Czarownica, Dawca pamięci, Oculus, Bogowie Egiptu, Ghosts of war, Sygnał) i posądzana o bycie czarownicą Carina Smyth (Kaya Scodelario - Moon, Więzień labiryntu, Więzień labiryntu próby ognia, Starcie tytanów).

Film wyreżyserowali: Joachim Ronning i Espen Sandberg, a scenariusz napisał Jeff Nathanson (Faceci w czerni 3).


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga