poniedziałek, 8 grudnia 2025

Świąteczny skok – słaby, naiwny i nudny film świąteczny

Czasem człowiek sięga po kino świąteczne z cichą nadzieją, że trafi na coś, co choć na moment ogrzeje serce. "Świąteczny skok” (Jingle Bell Heist USA 2025) niestety nie grzeje niczego - co najwyżej doprowadza do lekkiego przegrzania cierpliwości widza. To film, który zaczyna się naiwnie, rozwija naiwnie i kończy… jeszcze bardziej naiwnie. A gdyby chociaż ta naiwność niosła w sobie jakąś energię, lekkość, wdzięk - byłbym pierwszy do wybaczenia. Niestety, tu wszystko jest jak z nieudanego jarmarkowego pierniczka: słodkie tylko z założenia.

To jedna z tych opowieści "z przesłaniem”, które nie tyle podnoszą na duchu, co monotonnie powtarzają oczywistości, jakby widz po raz pierwszy w życiu słyszał o tym, że dobro zwycięża, a rodzina jest najważniejsza. Fabuła toczy się jak rozjechany saneczka­mi monolog: powoli, schematycznie i bez cienia napięcia. Jeśli to ma być "skok”, to jedyny, jaki tu zauważyłem, to skok liczby razy, kiedy zerkałem na zegarek.

Najbardziej niestety boli to, że film nie próbuje nawet udawać, iż ma coś świeżego do zaproponowania. Wszystko tu jest zbyt przewidywalne - od bohaterów, którym brakuje jakiegokolwiek pazura, po dialogi tak gładkie, jakby wygenerowane z automatu do kartek świątecznych. Nawet elementy humorystyczne przychodzą jak na zamówienie i równie szybko ulatują w zapomnienie.

Czy to jest najgorszy świąteczny film, jaki widziałem? Nie. Ale na pewno jeden z tych, które zlewają się w jedną mdłą masę - opowieści pozbawionej emocji, ryzyka, a przede wszystkim: życia. "Świąteczny skok" mógł być lekką, zabawną historią z przymrużeniem oka. Wyszła z tego jednak opowieść tak nijaka, że aż trudno o niej cokolwiek zapamiętać.

Na Horrorowisku zapisuję go w kategorii: "obejrzeć można tylko przy sprzątaniu, gdy wzrok jest zajęty czymś innym". A i to niekoniecznie.


 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga