poniedziałek, 24 listopada 2008

Kwarantanna nie dorównuje [rec]

Polscy dystrybutorzy skuszeni sukcesem hiszpańskiego [rec] postanowili sprzedać amerykańską przeróbkę pod tytułem "Kwarantanna". Film jest niezły, ale po obejrzeniu hiszpańskiego oryginału nie robi już żadnego wrażenia!

[rec] wszedł do kin pod koniec sierpnia (recenzję czytaj tutaj). Po niespełna trzech miesiącach mamy premierę "Kwarantanny". Amerykański film jest niemal wierną kopią oryginału, choć oczywiście różni się w szczegółach. Akcja została umiejscowiona nie w Barcelonie a w Los Angeles. Oczywiście amerykańscy twórcy nie omieszkali kazać jednemu z bohaterów próbować się wydostać z budynku, co oczywiście skończyło się jego zastrzeleniem. W budynku jest winda, bo jak wiadomo w USA ludzie są zbyt leniwi by biegać z parteru na strych i z powrotem. Szybko też dowiadujemy się, że lokatorzy zarażają się wścieklizną, której nie da się wyleczyć.
I ona też ma być powodem armagedonu! Sam sposób kręcenia filmu kamerą z ręki oczywiście się powtarza, chociaż nie wydaje się tak nerwowy jak ten w oryginale, nie męczy tak, a sam film nie powoduje fizycznego zmęczenia jak w [rec]
 
Mimo to fani horroru oczywiście powinni ten film zobaczyć. Choć w kinie dziś razem ze mną było zaledwie pięć osób... Główną bohaterkę gra Jennifer Carpenter znana z horroru Egzorcyzmy Emily Rose.

Moja ocena: 7/10
 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

W kinach powinni oddawać pieniądze za taki sam film tylko pod innym tytułem. Nabijanie ludzi w butelkę... tak nie powinno być.

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga