Aniołowie są wśród nas (USA Ordinary Angels, 2024) to dramat inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z początku lat 90. XX w. Opowiada historię Sharon Stevens (Hilary Swank), fryzjerki z Kentucky, która — mimo własnych słabości — postanawia wesprzeć wdowca Eda Schmitta (Alan Ritchson) i jego chorej córki, kiedy koszty leczenia stają się nie do udźwignięcia. W Dębkach, z morzem w tle i w skupieniu domowym, film ten nabiera innego wymiaru — mniej jako "kino”, a bardziej jako rodzinna opowieść o ludzkiej solidarności, nadziei i kulisach zwykłych cudów.
To nie jest film, który próbuje udawać coś, czym nie jest – wiadomo od razu, że inspirowany jest prawdziwymi historiami. Ten fakt działa na jego korzyść – gdy emocje się pojawiają, czujemy, że nie są wymuszone, lecz wypływają z realnych dramatów ludzkich. W relacji rodzinnej, gdy każdy domownik śledzi tę samą opowieść, pojawia się wspólna przestrzeń, by zastanowić się: "co ja bym zrobił na ich miejscu?".
Dodatkowo Hilary Swank to aktorka z doświadczeniem, która wie, jak nie przesadzić z dramatem. W roli Sharon balansuje pomiędzy ułomnością, skruchą, chęcią działania a uzależnieniem. Jej portret człowieka, który błądzi, ale stara się uczynić coś dobrego — to centralny punkt filmu.
Alan Ritchson jako Ed również wypada przekonująco – mężczyzna w żałobie po śmierci żony, rozdarty między dumą a obowiązkiem wobec dzieci. W jego relacji z Sharon widzimy napięcie: czy przyjąć pomoc, czy zostać samodzielnym? Film unika nadmiernie komplikowanych wątków - nie szuka wielu pobocznych relacji, romansów czy dramatycznych twistów.
W końcowych scenach twórcy filmu zbyt mocno sięgają po emocje. Widzowie już domyślają się, że musi być dotknięcie cudu, ratunek w ostatniej chwili. To trochę tak, jakby scenariusz mówił: "Tak, zgadza się - tu musisz uronić łezkę".
Choć film sygnalizuje problem amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej (koszty, ubezpieczenia, długi), nie rozwija tego wątku do końca. Pojawia się raczej jako tło - nie jako temat, który można by zbadać dogłębnie. Kilka scen można by rozszerzyć, pokazać mechanizmy biurokracji, presji ekonomicznej - ale reżyser wybiera drogę na skróty. Od samego początku wiemy też, dokąd zmierza opowieść - że będzie walka, że trzeba zebrać środki, że będzie konflikt i kulminacja. To ścieżka dobrze znana widzowi wielu dramatów społecznych. Świeżość pojawia się wtedy, gdy film potrafi zaskoczyć niuansami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz