niedziela, 26 sierpnia 2018

Czerwony kapitan: rozliczenia z czechosłowacką SB-ecją

Naprawdę bardzo dobry film, chociaż podłożenie dubbingu nie pomaga w oglądaniu. Pierwsze porównanie jakie mi przychodzi do głowy to "Gry uliczne" Krzysztofa Krauze.

Pamiętacie "Gry uliczne". Tam grający dziennikarza prywatnej telewizji Robert Gonera badał okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa. Oglądam ten film zawsze gdy tylko jest w telewizji.





W Czerwonym kapitanie (Rudy kapitan Czechy, Polska, Słowacja 2016) detektyw słowackiej policji z wydziału zabójstw Richard Krauz (Maciej Stuhr - Glina, Belfer, Pokłosie, Drogówka) próbuje rozwikłać okoliczności śmierci kościelnego z 1985 roku. Szczątki mężczyzny znaleziono przypadkowo podczas prac na cmentarzu. W czaszce znajduje się gwóźdź, a pod paznokciami stóp igły. Akcja toczy się na początku lat 90. po rozpadzie Czechosłowacji. Wszyscy ostrzegają policjanta przed próbą rozwikłania komunistycznej zbrodni, bo wszystko wskazuje na to, że za torturami i zabójstwem stoją czechosłowaccy SB-ecy. Jeden z byłych oficerów służby bezpieczeństwa pracuje zresztą z Krauzem. Pomaga dotrzeć policjantowi do osoby, która rozpracowywała dygnitarzy czechosłowackiego Kościoła. Okazuje się, że zabity kościelny miał dokumenty kompromitujące wiele osób.

Naprawdę świetny film z mrocznym klimatem i poczuciem totalnej beznadziei i braku szans na rozwikłanie zbrodni. To też próba rozliczenia się z własną przeszłością przez czeskich i słowackich filmowców wspartych przez świetnego polskiego aktora. Niestety efekt mocno psuje podłożony polski dubbing. Nie tak, nie tak się to robi w naszych czasach...






Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga