wtorek, 6 marca 2018

Czarne lustro numer 3

Ten serial jest jednak niesamowity. Ten sezon co prawda słabszy od poprzednich, ale znowu znalazły się odcinki, które bardzo mocno zapadają w pamięci. Pamiętajcie - Czarnego lustra nie oglądamy po kilka odcinków naraz - smakujemy się po jednym, nie częściej niż jeden dziennie! Bo za szybko się skończą...

Tym razem (Black Mirror USA 2016) autorzy przygotowali dla nas sześć odcinków.


Zaczyna się od spokojnego wydawałoby się "Na łeb na szyję". Jego bohaterowie żyją według rankingów popularności swoich zdjęć wrzucanych na media społecznościowe. Im więcej masz "lajków" tym więcej ludzi cię lubi, szanuje, a np. firmy deweloperskie dają ci upust przy wynajęciu mieszkania. Im ranking gorszy tym jesteś większym pariasem, wykluczanym poza łamy "lepszego" społeczeństwa. Na ekranie swojego telefonu możesz zobaczyć rankingi innych. I tak nasza bohaterka walcząc o jak najlepszy ranking wpada w problemy i liczba lajków spada na łeb na szyję... Napisałem sporo o tym odcinku, bo tak naprawdę to już teraz trochę tak mamy. Ludzi walczą o lajki na Facebooku, Instragamie czy nawet Twitterze. Kiedy od nich będzie zależeć czy ktoś nas polubi, da nam pracę? Przecież już pracodawcy sprawdzają nas w mediach społecznościowych...

Odcinek numer 2 - "Wersja próbna" - pewien Amerykanin po śmierci ojca, ucieka z domu wybierając się w podróż dookoła świata. Kiedy kończą mu się pieniądze zostaje testerem gier - horrorów. Nie wie, że producent eksperymentuje z nielegalnymi technologiami...

Trzeci odcinek - "Zamknij się i tańcz" zrobił na mnie zdecydowanie największe wrażenie. Żeby nie psuć Wam zabawy napiszę jedynie, że nieznany haker/hakerzy wykradają z laptopów czy komórek kompromitujące ich użytkowników informacje. Główny bohater onanizował się przy laptopie, inny próbował się umówić z prostytutką. Szantażujący ich hakerzy zmuszają ich do określonych działań. Czujemy, że brniemy coraz dalej, że to musi się źle skończyć. Współczujemy szantażowanym.. I pod koniec odcinka dostajemy obuchem w głowę i nic już nie jest takie samo... Naprawdę mocno po bandzie...

Czwarty odcinek "San Junipero" też wali po głowie. Niby nic, mamy historię dwóch dziewczyn, które wybierają się do pewnego miasteczka żeby spędzić miło czas. Zastanawiamy się czemu tylko na kilka godzin, czemu lata, w których dzieje się akcja zmieniają się. Nie zastanawiamy się kim są ludzie, którzy, jak widzimy, całkiem nieźle się bawią. Czy aby na pewno dobrze się bawią? Czemu się bawią? Kim są ci ludzie. Mnie ta historia nieźle przydołowała, chociaż pewnie ktoś powie - daje jakąś nadzieję...

Piąty odcinek "Ludzie przeciwko ogniowi" każe zadać pytanie czy nowe technologie, z których korzystają bohaterowie - żołnierze walczący z bliżej niezidentyfikowanymi "gnidami" już nie są używane na polach boju... A jeżeli nie są to jak blisko producenci są by wdrożyć te pomysły w życie. A swoją drogą wiedzieliście, że większość żołnierzy na polu boju celowo nie celuje w przeciwników tylko w powietrze?

I na koniec "Znienawidzeni". O raaaany. I znowu po bandzie. W tajemniczych okolicznościach zaczynają ginąć osoby, które zostały znienawidzone przez społeczeństwo. Dziennikarka, która napisała krytyczny artykuł, piosenkarz, który skrytykował dziecko. Do akcji wkraczają policjanci - doświadczona śledcza i specjalistka od przestępczości internetowej. Przy okazji tych zdarzeń dowiadujemy się, że pszczoły na świecie już wymarły, a zastąpiły elektroniczne owady, które zapylają rośliny. Śledztwo przynosi szokujące wiadomości - ktoś sobie wziął na cel ludzi, którzy nienawidzą innych ludzi. Hejterze sami stali się celem. Napisałeś w internecie, że ktoś powinien zginąć? Czy karą będzie śmierć?!

Scenariusz do tych wszystkich odcinków napisał Charlie Brooker.


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga