Klasycznego "Znachora" kątem oka oglądałem wiele razy, jednak nie angażując się zbytnio w oglądanie i przeżywanie opowieści o profesorze Wilczurze, który traci pamięć po napadzie i żyje skromnie na wsi. Nie ciągnęło mnie też więc by zobaczyć nową wersję "Znachora" (Polska 2023), w reżyserii Michała Gazdy, z Leszkiem Lichotą w roli głównej.
Ostatecznie jednak skusiłem się i muszę przyznać, że jest to naprawdę bardzo dobra produkcja. Daje dużo emocji i wzruszeń. Bardzo dobrze nakręcona, z dobrymi rolami aktorskimi, Reżyser podjął się nie lada wyzwania, próbując przełożyć na język współczesnego kina klasykę polskiej literatury autorstwa Tadeusza Dołęgi-Mostowicza i klasyczny film. I muszę przyznać, że udało mu się to znakomicie.
Leszek Lichota stworzył postać, która jest jednocześnie znajoma i nowa – jego Znachor to nie tylko człowiek złamany przez los, ale też ktoś, kto szuka w sobie siły, by odnaleźć sens i bliskość. Nie jest to już tylko historia o cudotwórcy z amnezją, ale także o ojcu i córce, którzy, choć rozdzieleni, nieustannie do siebie dążą. Nie mogę nie wspomnieć o Marii Kowalskiej, która w roli Marysi, córki Wilczura, wnosi do filmu młodzieńczą energię i determinację.
Dla mnie to nie tylko udany remake, ale i nowe spojrzenie na ponadczasową historię.
Film możecie zobaczyć m. in. na Netflix.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz