czwartek, 23 czerwca 2022

Filmy z Denzelem Washingtonem: Lot

Naprawdę świetny film z jednym z moich ulubionych aktorów, Denzelem Washingtonem. Lubię od czasu do czasu przypomnieć sobie "Lot" (Flight USA 2012) opowieść o uzależnionym od narkotyków i alkoholu pilocie, który ratuje swój samolot przed katastrofą. Sceny lecącym do góry nogami samolotem, uderzającym w wieżę kościoła robią zawsze niesamowite wrażenie. 

Kapitan William "Whip" Whitaker (wspaniała rola Denzela Washingtona - Stan oblężenia, Księga ocalenia, W sieci zła, Zabójcza perfekcja, Bez litości, Bez litości 2, Deja vu) spędza upojną noc ze swoją przyjaciółka, stewardessą, do samolotu bierze także ze sobą "małpki", wszyscy z załogi widzą, a niektórzy wiedzą, że pilot jest uzależniony.

Wszyscy także wiedzą, że jest świetny w swoim zawodzie. Ale tego dnia coś zawodzi. Awaria samolotu powoduje, że Whip musi zrobić wszystko by uratować pasażerów, załogę i siebie. Kiedy gasną silniki wie, że nie doleci do lotniska i postanawia lądować na łące. Kiedy samolot pikuje, obraca go na plecy by spowolnić spadanie, znowu odwraca i ląduje, wcześniej uderzając skrzydłem w wieżę kościoła. 

A to dopiero początek filmu. Bo reżyser Robert Zameckis (Wiedźmy, Beowulf, Powrót do przyszłości 1-3, Kontakt, Opowieść wigilijna, Express polarny, Co kryje prawda, Ze śmiercią jej do twarzy, Opowieści z krypty, Niesamowite historie) i scenarzysta John Gatins (Power Rangers, Giganci ze stali), skupiają się na tym co następuje dalej. Rozpoczyna się bowiem śledztwo, a powołana komisja śledcza usiłuje zrzucić winę za katastrofę na pilota, twierdząc, że był pijany. Niewiele osób staje po stronie Whipa, a ten nie ułatwia im sprawy, faszerując się narkotykami i alkoholem. Ostatecznie dochodzi do procesu... 

Wspaniała opowieść, a niektóre momenty powodują, że mam ciary nawet pisząc teraz tę recenzję. Szczególnie ten z lecącym na plecach samolotem, a może jeszcze bardziej, jak Whip próbując opanować spadający samolot pyta stewardessy - "jak ma na imię Twój syn? Powiedz do mikrofonu, że go kochasz". Brrr. 

Wszystko jest w tym filmie dobre - świetne aktorstwo, świetny scenariusz, zdjęcia, efekty, muzyka, dramaturgia, emocje. Nie mam żadnego ale. Stajemy po stronie pilota, mimo, że wiemy, że jest uzależniony, że nie powinien pracować w zawodzie pilota, że kiedyś może doprowadzić do tragedii. Ale w tym filmie to on jest bohaterem, który uratował 96 osób, a bezwzględny koncern, chce zrzucić na niego odpowiedzialność, by uniknąć strat finansowych...

Zdecydowanie polecam!

Moja ocena: 8/10



 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga