czwartek, 12 kwietnia 2018

Skowyt rozlega się po raz kolejny! A wokół wybuchają salwy śmiechu

Pamiętam pierwszy Skowyt oglądałem jakoś w latach 80. Zrobił na mnie wtedy spore wrażenie. Później jeszcze widziałem druga część i dałem sobie spokój. Teraz wróciłem do tej serii i obejrzałem Skowyt: odrodzenie (The Howling: Reborn USA 2011). Chyba niepotrzebnie. 

Pierwszy Skowyt z 1981 (The Howling) widziałem chyba na festiwalu horroru w kinie "Dziennikarz" we Wrocławiu. Zrobił na mnie wtedy spore wrażenie. Później (kilka, kilkanaście lat?) obejrzałem część drugą i już nie byłem zadowolony. I teraz, po latach, wróciłem do najnowszej (?) części.  


Skowyt: Odrodzenie raczej należy do tych horrorów komediowych, a jeżeli nie, to tym gorzej. Trochę mi przypomina Zmierzch, tak jakby to był jednak horror komediowy z elementami romansu lub horror - romans z elementami komedii. Tak czy siak. Jest śmiesznie (nie wiem czy to efekt zamierzony przez twórców), jest miłość no i są wilkołaki czyli horror. No i niestety, to jeden z tych filmów, którego twórcy uważają (?), że ich bohaterowie muszą być kompletnie pozbawieni rozumu...

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga