czwartek, 12 marca 2009

28 tygodni później

To kolejny świetny horror, jaki ostatnio widziałem. Aż szkoda, że przegapiłem go w kinie.

To świetna kontynuacja niemniej świetnego obrazu "28 dni później" (w reżyserii Danny Boyle twórcy obsypanego Oscarami "Slumdoga"). Ogląda się od samego początku do końca z zapartym tchem. Oczywiście nie ma tu żadnych nowatorskich pomysłów czy rozwiązań. Ot kolejny film o zagładzie. Ale o zagładzie, która nie przyjedzie od dziury ozonowej, meteoru uderzającego w ziemię, wojny jądrowej, ale którą spowodują stare, dobre żywe trupy. Wirus tym razem atakuje Wielką Brytanię. Po kilkunastu miesiącach kwarantanny do Londynu wchodzą wojska NATO.
Tworzą czyste strefy, w których osiedlają się zdrowi ludzie. Wśród pracowników strefy jest Don (Robert Carlyle znany nam m.in. z 24 godzin: Odkupienia, Totalnej zagłady, Goło i wesoło, Trainspotting czy Drapieżców), który wraz z żoną i znajomymi ukrywał się przed Zombie na prowincji. Pewnego dnia jednak ich dom zostaje zaatakowani, Don ucieka zostawiając na pastwę żywych trupów żonę. Myśli, że nie żyje. Kiedy jego dzieci wracają do Londynu postanawiają odwiedzić stary dom, tam znajdują matkę (o której śmierci opowiadał im ojciec). Alice (Catherine McCormak znana m.in. z Breaveharta czy Cienia wampira), została zarażona, ale jak się okazuje jest odporna na wirusa. Zaraża jednak męża, a ten ją zabija, a następnie roznosi zarazę wśród mieszkańców Londynu. Wojsko traci kontrolę nad sytuacją decyduje się na eksterminację mieszkańców: pali ich i zagazowuje. Wojskowa pielęgniarka i jeden ze snajperów postanawiają ratować dzieci, tropem uciekinierów rusza martwy ojciec dzieci...

Film świetnie nakręcony, w szybkim tempie, bardzo dobre, robiące duże wrażenie zdjęcia z opuszczonego Londynu, m.in. z Wembley. Aż strach pomyśleć, co by było gdyby tak naprawdę...

28 Weeks Later Hiszpania, Wielka Brytania 2007
101 min.
reżyseria: Juan Carlos Fresnadillo
scenariusz: Rowan Joffe , Juan Carlos Fresnadillo
obsada: Robert Carlyle, Rose Byrne, Jeremy Renner, Amanda Walker, Shahid Ahmed, Harold Perrineau



Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga