sobota, 1 grudnia 2007

Cigarette Burns, czyli John Carpenter znowu w dobrej formie!

Kiedy słyszę nazwisko Johna Carpentera przechodzi mnie dreszczyk. Ten klasyk gatunku zrobił wiele świetnych filmów (Coś, Halloween, Oddział, Christine, Obrońcy życia, Łowcy wampirów, Mgła, Ucieczka z Nowego Jorku) i tych mniej świetnych delikatnie mówiąc (Wielka Draka w Chińskiej Dzielnicy czy Książę Ciemności). Nic, więc dziwnego, że gdy pojawiła się pierwsza część Horror of Masters - "Ostateczny koniec świata” (Cigarette Burns) pobiegłem kupić natychmiast.

Szybko zasiedliśmy z Pat przed telewizorem i włączyliśmy licząc na dobrą zabawę. Nie zawiedliśmy się.
Świetny, mroczny film z dobrą muzyką (Cody Carpenter). Fabuła w dużym skrócie jest taka: specjalista od poszukiwania (zaginionych) filmów dostaje zlecenie na odnalezienie zaginionego po premierze La Fin Absolue du Monde. Film, który doprowadza ludzi do szaleństwa i morderstw.

Każdy znajdzie w tym filmie coś dla siebie. Nawet miłośnik gore będzie zadowolony ze sceny, gdy jeden z głównych bohaterów nakręca swoje wnętrzności na projektor kinowy. To kolejna tego typu scena, którą ostatnio widziałem po filmie "Topór” Adama Greena, gdzie Victor Crowley morduje na lewo i na prawo…

Podsumowując: cztery na pięć Kostuch

USA 2005
59 min.
Reż. John Carpenter 
Grają m.in. Udo Kier , Norman Reedus , Colin Foo , Zara Taylor , Gwynyth Walsh , Christopher Britton

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga