sobota, 19 stycznia 2013

Nie bój się ciemności - nie bój się tego filmu!

W "Nie bój się ciemności" (Don't be afraid of the dark - USA, Meksyk, Australia 2011) coś od początku zgrzyta. Od początku do końca...

Niby wszystko jest okej. Mamy małą dziewczynkę Sally (Bailee Madison), która przyjeżdża do domu, który jej ojciec (Guy Pearce - Prometeusz, Drapieżcy, Wehikuł czasu, Iron Man 3) ze swoją narzeczoną (Katie Holmes - Burza lodowa, Dotyk przeznaczenia, Batman - Początek) odnawiają. My już wiemy, że ten dom ma mroczną przeszłość - bo jeden z jego dawnych właścicieli - Emerson Blackwood (Garry McDonald - Piknik pod wiszącą skałą) zginął w ponurych okolicznościach, gdy próbował odzyskać swojego syna porwany przez mieszkające pod ziemią stwory. Później do tych stworów dorabiana jest ideologia, że muszą się żywić dziecięcymi kośćmi i zębami. Ale dlaczego? Nie wyłapałem. A to wszystko toczy się wokół słynnego nazwiska jednego ze scenarzystów - słynnego...
Guillermo del Toro (wyreżyserował Kronosa, Mutanta, Kręgosłup Diabła, Blade II, Hellboya, Labirynt Fauna, Hellboya II, a scenariusz napisał m.in. do Hobbita). Ech. Nadzieję na jakieś strachy jednak straciłem gdy zobaczyłem owe stworki spod ziemi. Później już raczej dostaliśmy krwawą wersję Guliwera... Reżyserem tego potworka jest debiutujący Troy Nixey, a drugim współscenarzystą jest Matthew Robbins (Bliskie spotkanie trzeciego stopnia, Mutant, Pogromca smoków, Sygnał ostrzegawczy).

Podsumowując - obejrzeć można, ale niekoniecznie!   


 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga