niedziela, 15 lipca 2018

451 st Fahrenheita, czyli jak paliły się książki

Muszę przyznać, że książka Ray'a Bradbury'ego robiła na mnie kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat temu piorunujące wrażenie. Historia reżimu, który nakazuje palenie książek jakże się kiedyś kojarzyła z czasami PRL, w których miałem nieprzyjemność 18 lat żyć... 

To druga ekranizacja powieści, ale nie przypominam sobie żebym oglądał pierwszą. Więc chyba nie. Dlatego starałem się by nie przegapić filmu Ramina Bahraniego  (Futurestates). I bardzo mi się film 451 st Fahrenheita (USA 2018) podobał. Tytułowe 451 st F to temperatura, w jakiej pali się papier.
Reżim rządzący światem, w którym toczy się akcja, nakazuje palenie książek, aby stłamsić opozycję, która swoją jedyną szansę widzi w rozwoju intelektualnym.
Są ludzie, którzy zapamiętują całe książki. Paleniem książek zajmuje się specjalna jednostka strażacka, a jej akcje są transmitowane na  wielkich ekranach zawieszonych na wieżowcach. I naszym bohaterem jest właśnie jeden ze strażaków - Guy Montag (Michael B. Jordan - Kronika, Fantastyczna czwórka, Czarna pantera), którego ekipa jeździ na akcje niszczenia książek). Pewnego jednak dnia jedną z książek zabiera ze sobą...
Do akcji przeciwko niemu rusza mentor i dowódca Guy'a - Beatty (Michael Shannon - Człowiek ze stali, Martwe ptaki, Kształt wody, Midnight Special, Batman v Superman: świt sprawiedliwości), który w nocy potajemnie pisze na małym kartkach papieru, a rano niszczy je.

Trochę brakuje mi wątków zawartych w książce - wyjaśnienia, dlaczego opozycja (nazywana w filmie mątwami) chce ratować książki, dlaczego reżim chce ich zniszczenia. Ale na osobach, które książki nie znają może film zrobić piorunujące wrażenie. Zwłaszcza w naszych czasach, gdy coraz mniej osób czyta...


 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga