Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lynne Griffin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lynne Griffin. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 grudnia 2019

Klasyka horroru: Czarne święta

Przed Bożym Narodzeniem postanowiłem obejrzeć kilka horrorów właśnie w klimacie świątecznym. Ale zacząłem od Czarnych świąt (Black Christmas Kanada 1974) i jakoś ciężko mi było przebrnąć tę produkcję. 

Film Boba Clarka (Niesamowite historie, Morderstwo na zlecenie, Dead of Night) to typowy slasher. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia do domu bractwa studentek dostaje się psychopata. Rozpoczyna się rzeź, a każde morderstwo poprzedza telefon do młodych kobiet, w którym niezidentyfikowana osoba strasznie krzyczy. My wiemy skąd ten krzyk i kto tak strasznie wrzeszczy, ale studentki nie. Baa, początkowo nawet się nie orientują, że jedna z nich zaginęła.

niedziela, 15 lipca 2018

451 st Fahrenheita, czyli jak paliły się książki

Muszę przyznać, że książka Ray'a Bradbury'ego robiła na mnie kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat temu piorunujące wrażenie. Historia reżimu, który nakazuje palenie książek jakże się kiedyś kojarzyła z czasami PRL, w których miałem nieprzyjemność 18 lat żyć... 

To druga ekranizacja powieści, ale nie przypominam sobie żebym oglądał pierwszą. Więc chyba nie. Dlatego starałem się by nie przegapić filmu Ramina Bahraniego  (Futurestates). I bardzo mi się film 451 st Fahrenheita (USA 2018) podobał. Tytułowe 451 st F to temperatura, w jakiej pali się papier.

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga