piątek, 20 grudnia 2019

Czarne święta wracają po latach

Ostatnio opisywałem Wam film Czarne święta z 1974, zaraz po seansie tego horroru (czytaj recenzję) miałem okazję wybrać się do kina żeby zobaczyć nową wersję (Black Christmas USA, Nowa Zelandia 2019). Niestety nie było to arcydzieło, baa, nawet nie był to dobry film. Ale coś Wam w tajemnicy powiem - bawiłem się nieźle 8-) 

Akcja filmu toczy się tuż przed świętami Bożego Narodzenia, głównie w domu bractwa studentek lokalnej uczelni. Mają one porachunki z bractwem studentów. Jednego z nich, już absolwenta uczelni, oskarżyły o usiłowanie gwałtu. Po występie w ich siedzibie, zakończonej skandalem, tajemniczy mężczyzna zaczyna atakować młode kobiety.
Więcej Wam nie napiszę żeby nie zepsuć zabawy, w końcu to premiera kinowa. Może niektórzy z Was będą chcieli się wybrać na film Sophii Takal, której scenariusz pomagała pisać April Wolfe.

Typowy film do szybkiego obejrzenia i zapomnienia. Warty wspomnienia jest jednak motyw molestowania seksualnego kobiet, które zaczynają walczyć o swoje. Trzeba o tym mówić i wspierać je by miały siłę na opowiadanie o takich strasznych zdarzeniach. Ale nie tylko o molestowaniu jest mowa, a także o szowinistycznym wykładowcy i patronie uczelni - właścicielu niewolników, którego usunięcia popiersia domagają się kobiety. Ważne wątki towarzyszą wątpliwym emocjom. 
Można się nawet zastanawiać czy film grozy nie został jedynie wykorzystany do tego przesłania.
I co ważne, nowa wersja ma niewiele wspólnego ze starą, poza tym, że dzieje się przed świętami, a bohaterkami są młode kobiety.


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga