Jak wiecie, jestem wielkim fanem polskich produkcji. Nie tylko kryminałów, thrillerów, horrorów i produkcji historycznych, ale także komedii i romansów. Na pierwszą część "Listów do M." zabrałem nawet Żonę do kina. Ale kontynuacje tego filmu niestety kompletnie mi nie pasują...
Dzieciaki wpadły na pomysł żeby w okresie świąteczno-noworocznym zrobić sobie maraton filmów z cyklu "Listy do M.". Pierwszą, widzianą już część, odpuściłem, zwłaszcza, że pracowałem, ale kolejnych trudno mi było uniknąć...
"Listy do M. 2" (Polska 2015) kontynuuje wydarzenia sprzed czterech lat. Niestety to co w pierwszej części było autentyczne i wzruszające, tym razem jest totalnym kiczem. Zamiast ciepłej, świątecznej atmosfery, dostajemy przewidywalną, cukierkową narrację, która nie wnosi nic nowego do gatunku komedii romantycznych. I to nawet dla mnie, osoby mało wymagającej... Brakuje świeżości, a postacie, które w pierwszej części wzbudzały sympatię, tutaj wydają się jakby wyciągnięte z fabryki klisz. Dialogi są sztuczne, brakuje głębi i autentyczności. Nawet lubiany przeze mnie Tomasz Karolak nie jest w stanie pociągnąć tego filmu... Gwiazdorska obsada też nie pomaga, bo aktorzy nie dają zbyt wiele z siebie, a może z tym scenariuszem zbyt wiele nie mogą dać...
Jeżeli już się zdecydujecie zobaczyć "Listy do M. 2", które wyreżyserował Maciej Dejczer (twórca b. dobrych filmów: 300 mil do nieba, czy Bandyta i serialu z cyklu Oficer), to nie oczekujcie niczego szczególnego, dzięki temu seans będzie znacznie mniej bolesny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz