czwartek, 26 kwietnia 2018

Polskie gówno. Fatalny tytuł, a film?

Mimo bardzo dobrej obsady i tematu, który mnie bardzo interesuje (losy niezależnego zespołu w Polsce )przez długi czas unikałem oglądania tego filmu. Przyznam szczerze, że odstraszał mnie bardzo skutecznie tytuł. Bardzo, ale bardzo nie podobało mi się połączenie słów "Polskie" i "gówno".

Nazwisko Roberta Brylewskiego przyciąga mnie zawsze i wszędzie. Do tego jeszcze Tymon Tymański, który zagrał w filmie i stworzył scenariusz. Bomba. Ale niestety elementy musicalu jakoś nie trafiły do mnie. A dodatkowo miałem wrażenie, że i Robert i Tymon nie grali w tym filmie, oni byli po prostu sobą. Film opowiada o niezależnym zespole Tranzystor, w którym obaj grają, a do którego podczepia się komornik - menadżer, oszukujący muzyków na każdym kroku.
Życie muzyka w tym filmie pełne jest alkoholu i narkotyków, czyli jak w życiu. Menadżer biorący niemal całą kasę dla siebie, udający, że wydaje płytę zespołu, chce namówić przy okazji muzyków żeby grali "przeboje". Finałem jest występ w telewizyjnym programie muzycznym "Polwsad" i finałowy występ Roberta Brylewskiego. Dla tego fragmentu na pewno warto ten film zobaczyć!


Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga