poniedziałek, 19 maja 2025

Inside Man: słaby sequel bez Denzela Washingtona

"Inside Man: Most Wanted” (USA 2019) to sequel, który nie powinien powstać – przynajmniej nie w takiej formie. Pierwszy "Inside Man” z 2006 roku, reżyserowany przez Spike’a Lee, był rasowym thrillerem z brawurową rolą Denzela Washingtona i twistem godnym najlepszych kryminałów. Druga część? Zamiast rozwinąć ten potencjał, dostarcza coś na kształt telewizyjnego spin-offu, który raczej powinien lecieć późnym wieczorem na TV Puls, a nie debiutować jako film pełnometrażowy.
Aml Ameen jako detektyw Remy Darbonne próbuje tchnąć życie w postać twardziela z przeszłością, ale to jak oglądać aktora ćwiczącego przed lustrem Denzela – niestety, bez tej samej iskry. Dużo ciekawiej wypada Rhea Seehorn (znana i lubiana z "Better Call Saul”) w roli agentki FBI Dr. Brynn Stewart. Jej chłodna inteligencja i zawodowa nieustępliwość to jedyny element filmu, który rzeczywiście przypomina klasę pierwszego "Inside Mana”. Urs Rechn, aktor niemiecki, którego możecie pamiętać z "Syn Szawła” (Oscar 2016 za film nieanglojęzyczny), pojawia się w roli antybohatera z neonazistowskimi 

Napad na Federalny Bank Rezerwy w Nowym Jorku, zakładnicy, negocjatorzy, plot twisty – na papierze wszystko się zgadza. Ale zamiast napięcia dostajemy klisze, które przypominają bardziej podróbkę niż sequel. Dialogi są poprawne, ale nie mają błysku, a zakończenie – choć zaskakujące – nie daje tej satysfakcji, jaką powinien wyróżniać się porządny thriller.

"Inside Man: Most Wanted” to film, który próbuje powtórzyć sukces oryginału, ale robi to bez elegancji, stylu i napięcia, które uczyniły część pierwszą małym klasykiem. Nie ma tu ani Denzela, ani Jodie Foster, ani Spike’a Lee – i niestety, czuć to na każdym kroku.

Czy warto obejrzeć? Jeśli jesteś fanem thrillera bankowego i nie masz nic lepszego pod ręką – może. Ale jeśli szukasz duchowego spadkobiercy oryginału, to lepiej wróć do roku 2006 i odpal kasetę z napisem "Inside Man”.

Ścieżka dźwiękowa Evana Evansa to klasyczna ilustracja akcji, z elementami jazzu i nowoczesnej perkusji. Nic wybitnego, ale pasuje do stylistyki thrillera klasy B. Nie ma tu zapadających w pamięć tematów, a szkoda – przy takiej historii można by się pokusić o bardziej rozpoznawalny motyw, chociażby w stylu Lalo Schifrina

Reż. M.J. Bassett (wcześniej: Michael J. Bassett, twórca m.in. Silent Hill: Revelation i Solomon Kane)
Scenariusz: Brian Brightly
Muzyka: Evan Evans (tak, syn samego jazzmana Billa Evansa)
Obsada: Aml Ameen, Rhea Seehorn, Roxanne McKee, Urs Rechn 


 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga