czwartek, 16 czerwca 2022

Początek wielkiej opowieści: Diuna

Na ten film czekali fani SF na całym świecie. Wspaniała książka, zekranizowana m.in. w 1984 roku, znów wróciła na ekrany kin (i telewizorów). Trochę się obawiałem, ale to naprawdę wspaniała opowieść. Szkoda tylko, że szybko się okazało, że to dopiero pierwsza część. A chciałoby się już obejrzeć kontynuacje!

Nową Diunę (Kanada, USA, Węgry, Wielka Brytania 2021) wyreżyserował Denis Villeneuve, znany m.in. z Blade Runnera 2049, Nowego Początku), a scenariusz napisał z nim wspólnie świetny Eric Roth (Informator, Wysłannik przyszłości, Narodziny gwiazdy, Wilkołaki).

Film powstał na podstawie kultowej książki Franka Herberta, którą przeczytałem pierwszy raz gdzieś na przełomie lat 80 i 90. Tak przynajmniej to pamiętam. 

Jest to opowieść o Arrakis, zwanej też Diuną, wyzyskiwanej, ze względu na swoje zasoby Przyprawy, przez kosmiczne rody. Tubylcy żyją w górach, nauczyli się przetrwania na pustyni i próbują walczyć z najeźdźcami z rodu Harkonnenów. Pewnego dnia jednak, z niewiadomych powodów, tracą oni lenno, a zarządzający wszechświatem imperator Shaddama IV przekazuje planetę do zarządzania rodowi Atrydów, wyróżniającemu się szlachetnością. Ich przywódca - książę Leto (Oscar Isaac - X-Men:Apocalypse, Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi, Gwiezdne wojny: Skylwaker. Odrodzenie, Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy,  Anihilacja, Sucker Punch, Ex Machine) postanawia nawiązać kontakt z tubylcami i zawrzeć z nimi porozumienie. Tymczasem do przejęcia władzy szykuje się jego syn - Paul (Timothée Chalamet - Nie patrz w górę, Interstellar). Jak się domyślacie, pokoju jednak nie będzie, a Harkonneni będą chcieli odzyskać planetę, na której wydobywali cenny surowiec, potrzebny w całym wszechświecie...

Naprawdę świetne, monumentalne, baa epickie, mroczne, a przy tym ekologiczne widowisko, świetnie nakręcone, z bardzo dobrą muzyką Hansa Zimmera i dobrymi aktorami. Do tego jeden z moich ulubionych ostatnio aktorów - Jason Momoa (Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera, Liga Sprawiedliwości Conan Barbarzyńca, Gra o tron, Aquaman, Batman v Superman, Wilki, See). Aż chce się oglądać, a czas błyskawicznie mija. I chce się jeszcze! To ważne, by czuć po filmie, że chciałoby się, by trwał dalej. Jeden błąd niestety - takie produkcje powinno się oglądać w kinie, a ja niestety przez ostatnie naście miesięcy rzadko bywam... A to błąd. Bo to ewidentnie film do obejrzenia na wielkim ekranie, ze świetnym dźwiękiem! Jak chciałoby się zobaczyć wielkiego czerwia na pustyni na kinowym ekranie! 

I co ważne Villeneuve zdecydowanie wyszedł obronną ręką z ekranizacji powieści Herberta, odwrotnie niż jego poprzednicy.

Film zdobył sześć Oscarów (najlepsza muzyka oryginalna, najlepsza scenografia, najlepsze efekty specjalne, najlepsze zdjęcia, najlepszy dźwięk, najlepszy montaż). 

Moja ocena: 8/10


  

1 komentarz:

Pompa pisze...

Diunę przeczytałem tylko jeden raz - wszystkie części według chronologii od 1 do ostatniej. Nigdy już do niej nie wrócę, bo jest to za dobre co pozostawiła mi w pamięci. Tak samo jak saga Roboty Asimova - równie genialne, równie głębokie i równie nieskończenie fantastyczne.

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga