wtorek, 2 lipca 2019

The Walking Dead po raz siódmy

Pamiętam jeszcze kilka lat temu ile emocji wzbudzały we mnie kolejne sezony The Walking Dead (CZYTAJ RECENZJE). Trzy lata temu (w 2016 roku) rozpocząłem oglądanie siódmego sezonu, który rozpoczął się bardzo mocnym, brutalnym pierwszym odcinkiem (CZYTAJ WIĘCEJ), ale sam już nie pamiętam czemu tej serii nie skończyłem. Teraz, po tym jak serial pojawił się na Netflixie, miałem okazję zobaczyć cały siódmy sezon. 

Muszę przyznać, że większa część serialu nie wciągnęła mnie, trochę się nudziłem, ale powoli odcinek po odcinku parłem do końca żeby zobaczyć jak się skończą zmagania Ricka (Andrew Lincoln - serial Życie po życiu, Lot na księżyc) i jego ludzi walczących z gangiem Negana (Jeffrey Dean Morgan - Kronika Opętania, Batman vs Superman. Świt sprawiedliwości, Hotel umarlaków, Rezydent, Strażnicy).
W końcu wsiąkłem w oglądanie i poszło już błyskawicznie. Muszę jednak przyznać, że świat seriali trochę się zmienił w ostatnich latach i rzadko już zdarzają się tasiemce 16-odcinkowe. Aż łezka się kręci w oku jak przypomnę sobie 24-odcinkowe maratony z serialem 24 godziny. Teraz trudno byłoby to obejrzeć. Normą stały się seriale 5-8 odcinkowe.
A wracając do siódmego sezonu The Walking Dead. Robi spore wrażenie. Jest brutalny, pełen niespodziewanych zwrotów akcji, zdrad i chwil beznadziei, kiedy myślisz, że nikt nie ma szans w walce ze Zbawcami Negana. Czy Rick podniesie się po śmierci swoich przyjaciół? Czy podda się dyktatowi Negana? Czy może ruszy do walki? I kto jeszcze zginie?! Jeżeli nie widzieliście tego serialu to koniecznie spróbujcie. Naprawdę to już klasyka. I nie liczcie na to, że siódmy sezon będzie stanowił jakieś zakończenie. Ostatni odcinek jest jednocześnie wstępem do pierwszego odcinka ósmego sezonu, który jest jeszcze przede mną...



Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga