sobota, 27 września 2025

Barbarzyńska nimfomanka w piekle dinozaurów – najgorsze z najgorszych w całej krasie

Festiwal Najlepsze z Najgorszych przyniósł w ostatnich dniach film "Barbarzyńska nimfomanka w piekle dinozaurów" (A Nymphoid Barbarian in Dinosaur Hell USA 1990) – film, który zawiera wszystkie składniki złego kina, ale w sposób tak przesadzony, że aż momentami fascynujący. To produkcja Bretta Pipera, słynącego z filmów z minimalnym budżetem, lateksowymi potworami, gumowymi gadami i fabułą, która logicznie kuleje od początku. 

🤡 Co nie gra:

Tytuł obiecuje nimfomanię – nic takiego. Ani flirtu, ani erotyki; bohaterka – dzika wojowniczka – walczy o przetrwanie, mutanty, ziemię, itd., ale seksualność tytułowa praktycznie nie istnieje. Chociaż oczywiście jacyś zwyrodnialcy chcą ją zgwałcić. 

Dinozaury? Tak, są – czasem gumowe, źle wykonane, groteskowe. Podobno w realu 25 cm. 

Dialogi i zachowania postaci – tandetne, sztuczne, wiele sytuacji absurdalnych: mutanty wyglądają jak gumowe kukiełki, sceny walki często wyglądają jak parodia.

Budżet: widać, że produkcja od początku nie stawiała na realizm, tylko na bardzo tani efekt „postapokalipsy”. Podobno twórcy wydali 40 tys. dolarów na stworzenie tego filmu, ale nie widać tego 8-)

✅ Co broni filmu:

Ma w sobie śmieszno-straszny urok; jako kino klasy B naprawdę spełnia rolę rozrywki absurdu.

Widzowi chcącemu się ponieść atmosferą VHS-owego postapokaliptycznego horroru daje to, czego oczekuje: mutanty, pustkowia, groteskę no i oczywiście walkę o życie!

Wprowadzenie Moniki Solat ze Splat! Film Fest – świetne! Nadało kontekst festivalowy, pozwoliło spojrzeć z dystansem — bez niej film byłby po prostu męczący.

🎬 Porównania:

Z filmami Troma (np. Surf Nazis Must Die) dzieli absurdalny klimat, niskobudżetowe efekty, groteskowość. Troma to mistrzyni takiego kina, robiąc to z wprawą, u Pipera zaś mniej finezji – efekt bardziej garażowy. 

Podobieństwa do włoskiego kina exploitation czy włoskich filmów sci-fi klasy Z: fantastyczne stwory robione w domu, dziwaczne dialogi, niemal brak logiki. Dla fanów takiego kina – gratka.

🎯 Ocena końcowa

Ten film to przykład kina złego w najlepszym wydaniu. Kompletne zaniedbanie fabularne, tytuł, który obiecuje jedno, a daje drugie, slasher-mutanty, dinozaury, mutanty, i trochę walk – wszystko w klimacie VHS, z plastikiem i lateksem. Dla kogoś szukającego głębi – strata czasu. Dla fana kina "na śmiechu, ale z humorem” – może być naprawdę dobrze.

Jeśli miałbym oceniać: 2/10, z dodatkowym punktem za to wprowadzenie Moniki Slat i klimat festiwalu.

 


 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga