poniedziałek, 11 sierpnia 2025

"Oszukać przeznaczenie – więzy krwi”: kiedy seria powinna już umrzeć

Oszukać przeznaczenie – więzy krwi (Final Destination: Bloodlines USA, Kanada 2025) to dla mnie trochę jak spotkanie po latach z dawnym znajomym, z którym kiedyś przeżyło się coś niezwykłego… a teraz okazuje się, że już kompletnie nie macie o czym rozmawiać.

Byłem fanem pierwszych dwóch części. Pierwsza – świeża, pomysłowa, z kapitalnym otwarciem w samolocie – wciągnęła mnie w ten świat przewrotnej gry z losem. Druga – jeszcze mocniejsza w scenach śmierci, z kultowym karambolem na autostradzie, do dziś robiącym wrażenie. Potem zaczął się zjazd. Każda kolejna część była już mniej pomysłowa, bardziej przewidywalna, a zamiast klimatu grozy pojawiała się krwawa gimnastyka efektów specjalnych. 

"Więzy krwi” miały być niby powrotem, ale wyszło raczej jak powielanie najgorszych schematów serii. Od początku czuć, że scenariusz jest na autopilocie: mamy wizję katastrofy, grupę ocalonych, a potem kolejne dziwaczne zgony. Problem w tym, że już nie ma tu napięcia – widz nie zastanawia się "czy?”, tylko "jak” i "kiedy”. A jeśli bohaterowie są napisani tak, że trudno ich polubić, to w sumie mało nas obchodzi, że giną.

Kulminacja? Wszyscy – bez wyjątku – odchodzą z ekranu. Nie ma żadnego światełka w tunelu, żadnego zaskoczenia, żadnej postaci, z którą można byłoby zostać do końca. I tu pojawia się pytanie: po co dalej to ciągnąć? Jeśli formuła serii sprowadza się już tylko do kreatywnych scen śmierci, a jedynym motywem jest "i "tak wszyscy zginą”, to przestaje to być horrorem z pomysłem, a staje się komiksową łamigłówką gore.

Oglądając "Więzy krwi” miałem wrażenie, że to raczej produkt dla tych, którzy i tak obejrzą każdą część, niż film, który mógłby przyciągnąć nową publiczność. Ja obejrzałem z sentymentu – i żałuję, bo ta część skutecznie zabiła u mnie chęć na kolejne odsłony. W mojej głowie ta seria skończyła się po "dwójce”. Wszystko później to już tylko walka scenarzystów z samymi sobą o to, kto wymyśli dziwniejszą scenę śmierci.

Chyba czas, żeby przeznaczenie naprawdę dogoniło tę serię – i pozwoliło jej umrzeć z godnością.


 

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga