Są takie seanse, po których człowiek wychodzi z kina z dwiema myślami naraz: "dobrze, że poszliśmy” i "cholera, może jednak było za wcześnie?”. Tak właśnie miałem po filmie "Pięć koszmarnych nocy 2” (Five Nights at Freddy’s 2 USA 2025), które obejrzałem z córką Alą. To ona naciskała, ja próbowałem hamować – ale w końcu tradycja jest tradycją: jeśli dziecko wyciąga cię na horror, to idziesz, choćbyś wiedział, że później czeka cię nocny patrol korytarza.
To, co mnie naprawdę przeraziło, pojawiło się jednak zanim na ekranie ożyły animatroniki. Trafiliśmy na typa, który przez cały film telepał nogą jak stary agregat prądotwórczy.



