Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James Norton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James Norton. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 marca 2024

On love. Wspaniały film o Bobie Marleyu

Długo się zbierałem żeby pójść do kina na film, który chciałem zobaczyć jeszcze przedpremierowo. Nie miałem czasu, trochę się bałem, że nie sprosta oczekiwaniom. Niepotrzebnie. Bob Marley: One love (USA 2024) był znakomity, a w niektórych momentach łzy ciekły mi jak grochy po policzkach. 

Sam nie wiem, czemu aż tak emocjonalnie odebrałem ten film. Jest to wspaniała opowieść o wielkim muzyku, ale też wielkim człowieku, który dał światu znakomitą muzykę, ale także walczył o pokój na swojej rodzinnej Jamajce. Obraz Reinaldo Marcusa Greena (twórcy m.in. filmu King Richard: królewska rodzina) jest przepełniony cudowną muzyką. Aż się chce oglądać i słuchać bez końca.

środa, 15 sierpnia 2018

Linia życia bez rewelacji

Liczyłem na dobrą kontynuację Linii życia z 1990, albo przynajmniej bardzo dobrą nową wersję. Niestety nowe Flatliners (USA 2017) mocno rozczarowuje. 

Może niepotrzebnie, bo pierwsza wersja Flatliners z Kieferem Sutherlandem, Julią Roberts i Kavinem Baconem była znakomita. Jeden z moich ulubionych filmów, które widziałem wielokrotnie. Znowu więc podchodziłem z dystansem do nowej wersji, tak jak w przypadku Omenu, Poltergeista Koszmaru z ulicy Wiązów czy Halloween. Nie ma szansy żeby było lepiej. Rzadko jest by było podobnie. Nie wiem ilu z Was widziało Flatliners, w końcu to film sprzed 28 lat, więc napiszę tylko, że podobnie jak w nowej wersji studenci medycyny eksperymentują ze śmiercią kliniczną.

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga