Czwarta część serii Obecność wieńczy sagę Warrenów w sposób satysfakcjonujący, nawet jeśli niepozbawiony wad. Akcja przenosi nas do lat 80., gdzie Ed i Lorraine Warrenowie (Patrick Wilson i Vera Farmiga) zajmują się sprawą rodziny Smurl – jednym z najbardziej głośnych przypadków nawiedzeń w historii ich działalności. Fabuła łączy dramatyczne losy zwyczajnych ludzi z osobistymi zmaganiami samych badaczy, co dodaje filmowi emocjonalnego ciężaru.
Reżyser Michael Chaves trzyma się sprawdzonych patentów serii: ponure wnętrza, mroczne zakamarki, manifestacje demonów i stopniowo narastający lęk. Zdjęcia są sugestywne, muzyka Benjamina Wallfischa wzmacnia napięcie, a efekty specjalne – zwłaszcza w finałowych scenach – potrafią naprawdę przestraszyć.
Najmocniejsze strony filmu to emocjonalne zamknięcie historii, autentyczna chemia między Farmigą i Wilsonem oraz kilka świetnie rozegranych scen grozy. To także obraz o końcu pewnej drogi – nie tylko w sensie narracyjnym, ale też życiowym, bo twórcy mocno akcentują rolę rodziny i osobistych demonów bohaterów. Z drugiej strony tempo bywa nierówne – pierwsza godzina rozwija się powoli – a część scen wydaje się przewidywalna, jeśli zna się poprzednie części.
Na tle całego uniwersum Obecności film wypada solidnie. Nie wnosi rewolucji, ale domyka klamrą sagę, która zaczęła się od The Conjuring (2013), a rozrosła o takie tytuły jak The Conjuring 2, The Devil Made Me Do It, a także spin-offy: Annabelle, The Nun czy La Llorona. Tu wszystko wraca do źródła – do Warrenów i ich relacji z nawiedzonymi domami, rodzinami i światem duchów.
Na koniec pojawiają się materiały o prawdziwych Edzie i Lorraine Warrenach, którzy w rzeczywistości badali sprawy nawiedzeń i egzorcyzmów. To przypomnienie, że fundamentem filmów była zawsze mieszanka grozy i historii inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami.
The Conjuring: Last Rites to bardzo dobry horror, idealny finał dla wiernych fanów serii – dostarcza strachu, emocji i poczucia domknięcia. Nie jest pozbawiony dłużyzn, ale broni się klimatem, aktorstwem i tym, że daje wrażenie prawdziwego pożegnania z legendą kina grozy ostatniej dekady.
1 komentarz:
Poczekamy aż wyjdzie gdzieś na VOD.
Chyba każda część tej serii nawiązuje do "najbardziej udokumentowanych zjawiskach PSI"
Prześlij komentarz