niedziela, 6 stycznia 2008

Wywiad z twórcami Czachopisma - Co złego to Oni!

Już wkrótce do kiosków powinien trafić najnowszy, czwarty numer Czachopisma - jedynego w kraju pisma w całości poświęconego horrorowi. A w numerze m.in. sylwetka mistrza powieści grozy Stephena Kinga, relacja z Festiwalu Horroru, seria "Gatunek", rekwizyty kina grozy: lustro, galeria potworów: Hannibal Lecter, recenzje, komiksy, opowiadania. To dobra okazja na wywiad z twórcami Czachopisma: Wojciechem Pawlikiem i Bartłomiejem Paszylkiem.
Skąd pomysł na wydawanie pisma o horrorze. Czy w naszym kraju da się na tym zarobić?

Wojciech Pawlik: Powstanie “Czachy” to moja sprawka. Pracowałem kilka miesięcy w wydawnictwie przy innej gazecie. W jakiś piękny wiosenny dzień spytałem wydawcę czy nie chciałby spróbować czegoś nowego. Przedstawiłem pomysł, zrobiłem małą sondę…. A reszta to już historia.

Bartłomiej Paszylek: Później, dzięki szybkiej reakcji portalu Horror Online, z którym współpracuję, udało się skontaktować Wojtka ze mną i zaczęliśmy działać wspólnie. Całkiem ładnie to wszystko szło od samego początku – pojawiły się patronaty nad niezłymi książkami i filmami, okazało się, że chcą dla nas pisać zasłużeni dla gatunku autorzy – Łukasz Orbitowski, Kazek Kyrcz, Dawid Kain. Bardzo miło wspominam ten początek. Mieliśmy niesamowity zapał i wydawało się, że pismo będzie przebojem. Potem jednak pojawiły się też pewne problemy – najpierw z dystrybucją, później z drukarnią, wreszcie z terminem pojawienia się na rynku. Te problemy ciągle nas prześladują i wściekamy się czasem strasznie, ale jak na razie nie poddajemy się.

WP: Oj tak, w Empiku jak się dowiedzieli, co to ma być, to odmówili wzięcia gazety do sprzedaży. Po parodniowych bojach udało się nas wcisnąć.
BP: A co do drugiej części pytania: bardzo trudno zarobić na takim piśmie jak nasze, zwłaszcza na początku. Z każdym numerem poszerzamy zasięg inwazji Czachopisma na kraj, więc jest nadzieja, że za jakiś czas będzie ono wszędzie gdzie trzeba, a więc zyski ze sprzedaży też będą odpowiednio większe.

Z własnego doświadczenia wiem, że na razie Czachopismo bardzo trudno dostać, przynajmniej we Wrocławiu. Na każdy numer trzeba niemal polować. Czy to kwestia zbyt niskiego nakładu czy może problemy z dystrybucją? A może kioskarze chowają Was pod ladą? Czy Czachopismo można zaprenumerować?

WP: Nakład nie jest mniejszy od innych gazet. Problem w tym, że prowadzi nas jak na razie jedynie Ruch. Jak uda nam się dogadać z Kolporterem i innymi mniejszymi dystrybutorami to będziemy wszędzie łatwiej dostępni.

Ile osób pisze do Czachopisma? Czy wszyscy są fanatykami horrorów?

WP: Trudno powiedzieć, jest spora rotacja. Dostajemy ogromną liczbę tekstów i staramy się w miarę możliwości dopuszczać do głosu nowe osoby.
BP: Począwszy od numeru zerowego współpracę z nami podjęło już kilkadziesiąt osób – ciągle pojawiają się nowe nazwiska, ale jest też kilka osób, które piszą dla nas, co numer. Nie zamykamy się na nowe pomysły i chętnie czytamy teksty osób, które wcześniej nic nie publikowały – jeśli odpowiada nam tematyka i styl pisania autora, szybko się dogadujemy. Próbki prac można przesyłać na adres b.paszylk@czachopismo.pl .

Jak wytłumaczyć powrót popularności horrorów w naszym kraju? Coraz więcej filmów pojawia się w kinach, coraz więcej ich jest w sprzedaży.

WP: Nie tylko w naszym kraju. To ogólnoświatowa moda. Z jednej strony dobrze, bo horrory są chyba najczęściej spotykanym gatunkiem w kinach i sklepach. Z drugiej źle – bo pojawia się zastraszająca liczba śmieci nie wartych niczyjej uwagi.
BP: Moda na horrory wraca, co parę lat, wystarczy, że pojawi się na rynku jakiś szalony hit – tę falę popularności horrorów, która trwa do dzisiaj zapoczątkowały sukcesy finansowe „The Blair Witch Project” i „Szóstego zmysłu”. Fakt, oprócz dobrych filmów mamy też teraz mnóstwo horrorowego chłamu, ale między innymi, dlatego warto czytać Czachopismo – pomagamy w znalezieniu tych lepszych tytułów.

Jednym z propagatorów horrorów stały się u nas wydawnictwa Carisma i IDG, które sprzedają je po niskich cenach. Jak oceniacie te wydawnictwa i co sądzicie o filmach, które wychodzą w cyklu "Horrory świata". To pierwsza chyba próba na taką skalę sprzedaży azjatyckiego kina grozy.

WP: Carisma i IDG nastawiły się na duże ilości tanich filmów. Oczywiście nie zawsze tani oznacza zły. To prawdziwi hurtownicy. Czasem uda się u nich znaleźć jakieś perełki. Masowe wydawnictwa już mamy. Teraz może ktoś się weźmie wreszcie za ekskluzywne wydania klasyków.

BP: Ja bardzo popieram działania IDG i Carismy. Nie wszystkie ich filmy mi się podobają – np. Karma dla bestii z serii Horrory Świata czy Martwy krzyk z Kina Grozy – ale sama idea jest zacna. Gdyby nie te dwie firmy byłoby w naszym kraju bardzo mało horrorów undergroundowych, a tak dostaliśmy już kilka naprawdę dobrych rzeczy z tej działki, m.in. Zombie z Berkeley, Zdjęcie śmierci czy Martwe mięso.

Coraz więcej pojawia się na nowo nakręconych starych filmów, np. Omen czy Halloween. Czy takie próby mają sens? Czy nie lepiej kręcić nowe części (np. Egzorcysta: Początek). I co sądzicie o masowym przerabianiu azjatyckich przebojów na wersje amerykańskie?

WP: Wg mnie pojawianie się miliona przeróbek to dowód kryzysu nie tyle gatunku, co kinematografii. Powody: brak dobrych scenariuszy, stawianie na odgrzewanie sprawdzonych motywów. Amerykańskim przeróbkom azjatyckich hitów mówimy stanowcze NIE. A co do wszystkich „początków”… to chyba jednak wolę żeby robili nowe wersje starych filmów. “Początków” było już kilka. Widziałeś jakiś dobry?
BP: Może prequel Koszmaru z ulicy Wiązów będzie dobry? Też nie przepadam za przeróbkami i za „początkami” – jak dotąd rzadko, który mi się podobał. Nawet „Teksańska masakra...: Początek” nieszczególnie przypadła mi do gustu – ale kiedy w swojej bezczelności skrytykowałem ten film w Czachopiśmie, sam zostałem tu i ówdzie skrytykowany przez czytelników. Bo choć te "początki” nie mają większego sensu i z definicji są skokiem na kasę, to jednak dużej liczbie osób się podobają – i dlatego tak namiętnie się je kręci, to niemalże gwarancja niezłych zarobków.

Jakie horrory lubicie, na co dzień, jakich twórców wyróżniacie? I najciekawsza filmowa piątka tego roku.

WP: Ja nie ukrywam ze jestem fanem złego kina. Tak złego, że aż dobrego (to tak jak ja - dpanek). Uwielbiam filmy z lat 80. i wczesnych lat 90. Nienawidzę CGI i jestem fanem tradycyjnych efektów. Filmy życia: Koszmar z ulicy Wiązów, „Demony” Lamberto Bavy, Powrót żywych trupów. Najciekawsze filmy 2007? Hmm, niech pomyślę... Planet Terror, Death Proof, Halloween, Dead Silence. Z ostatnią pozycją poczekam chwilę, bo jeszcze jestem przed AVP2, 30 Days of Night, The Mist, El Orfanato, [rec] i paroma innymi.

BP: Podzielam słabość Wojtka do kina z lat 80. i 90. – wtedy w całkowitej nieświadomości wyrastaliśmy na niebezpiecznych maniaków kina, jakimi jesteśmy obecnie, więc trudno do tych wszystkich zwariowanych tytułów słabości nie mieć. Nie czuję też jednak nienawiści do cyfrowych efektów specjalnych, bo kto wie jak je stosować, ten i z ich pomocą nakręci ładny, nowoczesny horror. Takie Robale na przykład – jakie cudowne obrzydlistwo, a przy okazji, jakie skuteczne pogodzenie staromodnego filmu grozy z komputerowymi trickami.
Jeśli chodzi o ulubione tytuły roku 2007, to z tych, które trafiły do kin też bym wybrał Planet Terror i Death Proof i jeszcze dołożyłbym s-f W stronę słońca, bo więcej w nim grozy niż większości nowych horrorów. Do listy dołączą pewnie jakieś mniej znane, niezależne tytuły, ale do nich docieram często z dużym opóźnieniem. Wiążę na przykład duże nadzieje z Trail of the Screaming Forehead – nowym, dziwacznym dziełem faceta (reż. Larry Blamire - dop. dpanek), który jakiś czas temu popisał się filmem Lost Skeleton of Cadavra.
WP: Na zakończenie chciałbym wszystkich zaprosić do odwiedzenia strony http://www.czachopismo.pl/ i zapoznania się z naszym pismem... co złego to my!

Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga